niedziela, 3 sierpnia 2025

Nie żałuję !

 


Zaskakująca, radosna nowina. Kolejny koncert, kolejne spełnione marzenie. Najpierw myślałam, że pojadę sama, co ogromnie mnie przerażało. Nie znam Warszawy za dobrze, a miejsce koncertu znajdowało się ponad godzinę drogi pieszo od centrum. No tu się zrobiło troszkę problematycznie.

Dlaczego nie grają tam, gdzie zawsze...

Poszłam do pracy, robiłam swoje, myśli zapełnione, co i jak zorganizować. Wróciłam i usłyszałam wzruszające mnie do łez:

Nie jedziesz sama!

Już po zdjęciach widać, kto ze mną pojechał. Mamuś była w Warszawie za młodu, fajnie rozbudzić miłe wspomnienia. Nawet na koncert chciała iść, bo lubi Awolnation. Zdecydowaliśmy jednak, że to nie najlepszy pomysł. Dużo stania, duży ścisk.

Hotel najbliższy miejsca koncertu już był na ten dzień cały zajęty, o zgrozo. Udało mi się zarezerwować miejsce w drogim hotelu około dwunastu minut od lokalu. 

No i teraz zaczynamy przygodę.

Jakoś tydzień przed  wymarzonym dniem, mój Anioł Stróż podpowiedział mi, by zerknąć na maile, szczególnie na jeden, jakiś taki zupełnie nic mi niemówiący. Nie był od organizatora, o nie, to byłoby zbyt łatwe, otworzyłam, bo tu o koncert chodziło. Otworzyłam i zamarłam na parę sekund. Awolnation przyjeżdżają, ale jednak tam, gdzie zawsze, a nie do nowego lokalu. No to super... hotel załatwiony, a Proxima, gdzie koncert ma się aktualnie odbyć, znajduje się jakoś dziesięć kilometrów od naszego hotelu. 

Było słonecznie, nadchodziła burza, stałyśmy z Madre na balkonie, a ja lekko panikowałam.

W skrócie było tak:

Hotel drogi i luksusowy, bez zwrotu mej zacnej kasy, ale to najmniej ważne, został zastąpiony akademikiem.

Chwała, że przypomniałam sobie o tym, że Proxima jest otoczona akademikami. Ile miałyśmy minut do miejsca koncertu...chyba jedną. :D

Miało być ciepło, obie sprawdzałyśmy pogodę kilka razy.

Wyszłyśmy z pociągu.

Warszawa przed nami, my z małego miasta, to troszkę przestraszone, Bóg jeden wie czym...

To ciepło zapowiedziane okazało się zimnem niespodziewanym. Ja tam zimno lubię, ale miałam ubrania typowo letnie i jedno bolerko z dużymi dziurami. :D

Wysiadłyśmy koło szpitala, dzięki czemu dowiedziałyśmy się, że obok akademika jest Pole Mokotowskie.

Stanęłyśmy przed Proximą zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie i tam już zobaczyłam gitarzystę Awolnation.

Co zrobiła Aga?

No... zwiała. haha

Wiem, nie było to odważne, ale cóż, ja z tych nieśmiałych fanów.

Zabawne, że okna z naszego pokoju wychodziły na lokal, także mogłam obserwować, co się dzieje.

Tam już zauważyłam Bonnie, uznawaną za najwierniejszą fankę zespołu, która potrafi spełniać swoje marzenia. Z Bonnie jeszcze się spotkamy.

Tu nastąpił dla mnie moment decyzji, czy wyjść i czekać z Bonnie na Awolki, czy iść z Madre na spacer po parku.

Wybrałam to drugie i nie żałuję, nawet nie wiecie, jaka to była ważna decyzja. Czasami nie wiemy, że nasze małe wybory mają duże znaczenie.

Obie z Mamą poczułyśmy się na chwilę jak studentki, fajny pokój, fajne odczucia.








Obie czułyśmy szczęście, oglądając róże i inne piękności natury. Piłyśmy pyszną lemoniadę, oglądałyśmy zabawnego buldoga, który za nic nie chciał wyjść z wody. Pogoda była okrutnie zmienna, chwilkę upał, chwilkę zimno, to spowodowało, że zaczęłam czuć się nieco chora. Byłam sina, roztrzęsiona, ale szczęśliwa i w takim też stanie poszłam na koncert.

Pominę sporo, by ten post nie był za długi.

Kiedy zobaczyłam już około dziesięciu osób czekających na schodach lokalu, postanowiłam iść. Tylko ja wiem, ile lęków, ile barier pokonałam tamtego dnia. Z biegiem czasu mogę śmiało napisać, że jestem z siebie dumna.

Przywitałam się z Bonnie, która już zawarła znajomość z inną dziołszką. Wypisano mi na nadgarstku nic niewarty numerek. Miałam wejść jako dwunasta, nie przeszkadzało mi to za bardzo. Był to mój trzeci koncert. Jestem nieco starsza i podejście też inne.

Bonnie mnie zagadała, okazało się, że już potem zagadane byłyśmy cały czas. Nie było mi łatwo, angielski znam, ale nie na tyle, by rozmawiać bez stresu...o nie! Jakoś dawałam radę. Było dużo śmiechu, było inspirująco. Potem Madre mi powiedziała, że mój śmiech słyszała w pokoju. Hahaha

Niestety było mi również wstyd na niektórych rodaków, ale no cóż...

Przeprosiłam Bonnie za poniektóre osoby. Dużo się tam działo. Był tam smak uśmiechu, który skrywa spryt i oszustwo. Oczywiście te głupie numerki nie miały znaczenia. Koledzy dziołszki, co tę ściemę na nadgarstku wypisała, choć byli dalej w kolejce, oczywiście wepchnęli się przed innych, czyli weszli razem z nią... Wkurzyło mnie to, ostatni raz dałam sobie napisać jakiś zasrany numerek kolejki!

Mniejsza z tym zresztą. Stałam w drugim rzędzie, fajnie. Nie udało mi się stanąć obok Bonnie, ale jedna dobra duszyczka zrobiła mi miejsce obok siebie i pierwszy rząd był już mój. Kobietę wspominam bardzo miło. 

Różne sytuacje spotykają ludzi na koncertach, ale Agnieszkę muszą spotykać często te najdziwniejsze... powiedzmy.

Po supporcie, który okazał się fajowy, nastąpiła wiadoma przerwa. Nagle słyszę po swojej prawej głos ochroniarza:

Ja Panią kojarzę, na pewno już Panią widziałem. Była tu Pani na koncertach? Pamiętam Panią.

No to gadam do tej dobrej duszy obok, że to chyba do niej gada, bo ja tam byłam wiele lat temu.

Nie mówił do niej, bo nagle usłyszałam:

Nie, to do Pani mówię, przecież patrzę Pani prosto w oczy- no patrzył.

Kilkadziesiąt ludzi zaczęło się śmiać.

'Czy ten facet za Panią, to Pani mężczyzna, nie żebym był zazdrosny, czy coś...'

No i takie tam mi się przytrafiają, przynajmniej sporo osób się pośmiało, ja zresztą tak samo. Brat uznał, że to zabawne, to się z Wami tym dzielę. ;D

Wiecie, jaki był koncert Awolnation?

Był przepiękny.

Trwał w moim odczuciu jakieś parę sekund.

Był smutny.

Był magiczny.

Ja jestem bardziej obserwatorem, który lekko się buja i słucha. Wkoło lud tańczył, śpiewał, jak nigdy. Lokal calutki zapełniony. Może ludzie do siebie byli różni, ale zespołowi okazali miłość jak nigdy wcześniej w Polsce nie widziałam, co zespół zresztą docenił. 

Zabawne było to, że fotografowie stawali akurat przede mną najczęściej, także widoki miałam często na plecy, ale o dziwo mnie to bawiło.

Ochroniarz zacny uratował mnie od wstawionej fanki, która uznała, że moja głowa idealnie nadaje się na bęben. buahhahaha

Ogólnie często akurat 'musiał' interweniować koło mnie, to jego osoba też widoki mi zasłaniała. :D

Cudnie było mi obserwować radość Bonnie, wymieniałyśmy się emocjami, choć nie stałyśmy obok, to wystarczyło się wychylić.

Spędziłam czas z Bonnie również po koncercie. Potem okazało się, że gdybym została w lokalu, to miałabym okazję zrobić sobie zdjęcie z Aaronem- liderem ukochanym. 

Ja ten czas spędziłam z młodą, bardzo inspirującą kobietą. Tak, gdybym wcześniej przyszła, gdybym czekała z nią przed koncertem, to ona załatwiłaby mi nawet rozmowę z nimi, bo wiedzcie, to ziomala zespołu. :)

Zadała mi pytanie:

Nie żałujesz?

Zapamiętajcie to pytanie, bo pojawi się i w kolejnym poście, kiedy bardziej opiszę, dlaczego absolutnie nie żałuję!!!!!!!

Wtedy też odpowiedziałam, że nie żałuję.

Odpowiem sobie tak jeszcze wiele razy i z jeszcze większą pewnością.

Mogłam pogadać z Aaronem, który jest dla mnie ważny, którego muzyka mnie leczy i umacnia, jak nikogo innego. Kiedyś marzyłam o tym całym sercem i tak, ucieszyłoby mnie to, ale wtedy nie miałabym tych wspomnień:

Nie, nie żałuję.

Rozmowa z Bonnie była urocza, czekałam z nią na Uber, dużo się działo, ale post i tak już jest mega długi.

Bonnie powiedziała mi, że będzie ze mnie dumna, jeśli podejdę do zespołu, zrobię zdjęcie i jej wyślę. Byłam na to gotowa. Ona musiała pędzić dalej. Pokazała mi gdzie stać, jednak kiedy my gadałyśmy sobie w najlepsze, Aaron schodził po schodach do taksi, całkiem obok... oczywiście nie poznałam, że to on... hahaha

Ludzie zachwyceni, bo mają autograf, zdjęcie, niestety też ci najbardziej fałszywi, ale to już norma w życiu.

Znów nie żałowałam, bo spędziłam miły czas, który mam wrażenie, okazał się dla mnie bardzo wpływowy, ale o tym kiedy indziej.

Byłam zmarznięta, stałam, jak babunia w swetrze calutki koncert. Byłam sina z zimna, czułam się nieco chora, ale to był magiczny dzień, naprawdę magiczny.







Tu jeden z paru filmików, które nagrałam. Jakość tu wybitna. :D

Wróciłam do pokoju późno. Wróciłam do największego cudu, spojrzałam na Madre i znów pomyślałam, że nie żałuję!


19 komentarzy:

  1. Wspaniała kochana, że mimo przeciwności losu, potrafiłaś dostrzec magię tego dnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję cudowna Agnieszko. To był dzień pełen przygód, pełen ważnych chwil, które zaowocowały zmiany we mnie. :) Pozdrawiam najserdeczniej. :*****

      Usuń
  2. No, Aguś, meeeega przeżycia. Czytam jeszcze raz...i będę słuchać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To był super dzień, Basiu droga. ;) Działo się jeszcze więcej, część dodam w kolejnym poście, część zachowam dla siebie. Kocham ten zespół, cieszę się, że spotkałam Bonnie, że mogłam znów poczuć magię. :) Jak ja się cieszę, że towarzyszysz mi w różnych chwilach, Basiu...jesteś ważna!!!! <3

      Usuń
  3. Przeczytałam jednym tchem. Tyle tu prawdziwego życia – obawy, zamieszanie, zmiany planów, czułość między Tobą a Mamą, niepewność, radość, zmarznięte dłonie i gorące serce.
    Ten wyjazd był jak dobra opowieść – z twistem, z przeszkodami, z magicznym finałem, który nie wydarzył się dokładnie tak, jak miał, ale właśnie dzięki temu zostawił ślad. Boczasem to nie plan idealny daje największą radość, tylko to, co się wydarzy mimo wszystko.
    Rozumiem to "nie żałuję", wypowiedziane z całej siebie. I podziwiam Cię za to, że potrafisz go tak pięknie i szczerze bronić. Moment "nie żałuję" bywa cenniejszy niż selfie z idolem.
    Super zdjęcia. Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tak piękny komentarz, że w myślach go sobie powtarzam, dziękuję. Jestem wdzięczna, że mogłam przeżyć ten dzień i to z najlepszą przyjaciółką. Wszystkie przeszkody przed i w trakcie stworzyły niezapomniane przeżycia. Ogromnie się cieszę, że spędziłaś ten czas ze mną i Madre. Pozdrawiam Cię serdecznie i niech wiele Twych marzeń się spełni, tych dużych, małych i całkiem malutkich. :))) <3 <3

      Usuń
  4. Ja bym powiedziała, że to nie tyle zabawne (ta cała sytuacja z ochroniarzem), co... romantyczne! Zdecydowanie wpadłaś komuś w oko! :) Aż się dziwię, że nie odważył się zaprosić Cię na randkę ;)
    Do fotki opatrzonej tytułem "zimno" aż się prosi dodać też "...i wietrznie!" :D Uwielbiam Wasze fryzury na niej :)
    Nie jestem zbytnio zapoznana z Twoim ukochanym zespołem, ale kiedyś dość często słuchałam ich piosenki "Sail", bardzo wpadła mi w ucho :)
    Post aż kipi od emocji, które przelewają się na czytelnika. Przeczytałam go z dużym uśmiechem na twarzy :) Fajnie jest spełniać swoje marzenia, ale jeszcze fajniej realizować je w towarzystwie ukochanych osób. Masz cudowną i niezawodną mamę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurde, nawet nie pomyślałam, że to romantyczne, raczej, że zabawne i miłe...choć masz rację. hehe Wtedy to ja byłam zbyt rozemocjonowana koncertem. :D Fajnie to wspominam, rozwala mnie, że tyle osób się śmiało, sala była głośna. Ciekawe, czy zespół wtedy se pomyślał... Boże, a Ci, co tak się śmieją, co tam się dzieje... :D 
      Fajne fryzury, wiem. Ileż można foty idealne oglądać, u mnie masz takie atrakcje. hehe Fajnie mi przeczytać, że znasz i lubiłaś Sail. Jestem ich fanką już wiele, wiele lat i miłość do tego zespołu nie słabnie, a rośnie. To a miłość, która pomaga leczyć różne rany. :)
      Jestem szczęśliwa, że jesteś częścią moich przygód, trosk i marzeń. Moja Mama to moja najcudowniejsza przyjaciółka, mój wzór do naśladowania. :) 
      Pozdrawiam Cię przepiękna kobieto, która ładujesz mnie pozytywną energią regularnie, a z takimi ludźmi wszystko wydaje się milsze. JESTEŚ DAREM! <3

      Usuń
  5. Nie znałam nazwy zespołu. Sprawdziłam, okazało się, że znam jedną ich piosenkę, bardzo charakterystyczną :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to był ich największy hit. Mimo że mają w Polsce fanów, to rzadko ich spotykam. Ja ich kocham i cieszę się, że mam ich muzykę, taki kolejny towarzysz życia. :) Niech Twoje marzenia się spełniają. <3

      Usuń
  6. Zdjęcia jak zwykle mega pozytywne! a te kwiaty i uśmiechy! cudo!
    Nie bardzo kojarzę o co chodziło z tymi numerkami.
    Takie wypady, to z jednej strony trochę stresu, z drugiej wspomnienia na długo.
    Niechaj więc grzeją Cię resztę lata i całą jesień!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to stres, ale warty, by go pokonać i zbudować chwile, które zostaną z nami na długo. To był ważny dzień pod wieloma względami, miał na mnie duży wpływ. Z tymi numerkami to chodzi o to, że jak pojawisz się przed lokalem, tak dostajesz miejsce, który możesz wejść na koncert. U nas to się nie sprawdza, bo ludzie pchają się bezczelnie. Byłam pierwsza przed lokalem, ale łaziłam z Madre po parku i co i fajnie było i  Bozia i tak doprowadziła mnie pod same barierki. :) Tam się dużo działo, nawet pomogłam części zespołu, bo nie wiedzieli, gdzie są dokładnie...było magicznie. :) Z całego serca życzę, by jak najwięcej Twych marzeń się spełniało, nawet tych malutkich. Przytulam mocno. <3

      Usuń
  7. What fantastic photos and a wonderful experience of the concert!
    You can tell from the photos that you enjoyed it, you can be proud of yourself.
    I wish you a wonderful week.
    Greetings Irma

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. It was unforgettable day. :) Thank you dear Irma, have a very nice week. May your dreams and wishes come true. Hugs. :) <3

      Usuń
  8. Las fotos que supongo las realizaste en alguno de los bellos jardines de la ciudad de Varsovia son preciosos.
    Creo que los organizadores debieron haber publicado con alteración el lugar del concierto y ese gasto extra te hubieras ahorrado. Pero por lo que nos cuentas lo pasaste genial y parece eso te lo hizo olvidar.

    Saludos.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kochana ale miałaś przygodę i przeżycia, cudownie że mama pojechała z Tobą, lepiej we dwie tym bardziej że Twoja mama to wspaniała osoba, przyjaciółka. Zdjęcia cudowne ,zawsze coś ciekawego i interesującego wypatrzysz, pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  10. Dzień i koncert magiczny i Twój wpis magiczny! Wyglądasz na szczęśliwą! Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie ♥️

    OdpowiedzUsuń
  11. I piszesz o tym magicznie! I wyglądasz na szczęśliwą! ♥️

    OdpowiedzUsuń
  12. Super , że przrzyłaś takie cudowne chwilę to wzmacnia i dodaje sił. :)

    OdpowiedzUsuń