niedziela, 13 listopada 2022

A może, by tak coś ukryć?

 


Dawno do Was nie pisałam, tak 'od czapy', co mi tam się zechce. Zobaczymy, co powstanie.


Właśnie wyszłam z kąpieli, piszę ze swojego łóżka, w pidżamie z wielkim, białym misiem na froncie. Po lewej mam telefon, na którym puściłam Mozarta, a nieco dalej na meblach pali się świeczka. Spędziłam dzisiaj bardzo miło dzień. Dużo spacerów, zakupy z Madre, nawet sprzątanie pokoju było jakieś takie relaksujące. Nie, żeby wszystko było takie idealne, zmagam się tu z różnymi problemami, ale nie pozwolę, by one zasłoniły mi całą resztę. 

Mam zasadę.

Jak więcej złego Cię spotyka, tym więcej dobrego szukasz.

Tak, wiem, że to bardzo trudne bywa, czasami niemal niewykonalne, ale zasady się trzymam i mam nadzieję, że to się nie zmieni, bardzo się o to staram.







Dziś na porannym spacerze mój drogi Hermano (brat) powiedział:

'Spójrz, co tam leży'- wiedział co nastąpi.

Na trawie znalazłam dwie dalie, jedną nawet z łodygą. Właśnie na nie spojrzałam, są na stole z prawej. Jedna jest w moim ukochanym fiolecie, a druga jest czerwona, choć ja dostrzegam też odcień pomarańczowego. Trzymanie tych dwóch darów spowodowało, że uśmiech nie schodził mi z buzi.



Ze mnie to taka zbieraczka. 

Leży liść- jest już mój.

Leży ciekawa gałązka- jest, wiadomo, no moja.

Kocham ozdabiać pokój naturą, a skoro leży, a ja widzę w tym cud, to zwyczajnie dziękuję i biorę. Także rozglądając się teraz po pokoju, mogę dostrzec jarzębinę, kasztany, żołędzie, bliżej nieokreślone kulki i takie tam. Ja to odbieram jako prezent od Matki Natury.



Pamiętam bardzo radosną chwilę. Pracowaliśmy z Hermano na ogródku przed zakładem pracy. Było zabawnie, a jak nas owady goniły... To były takie mutanty natarczywe. Chyba były złe, że wtargnęliśmy  na ich teren- także wybaczam. :D

Marcin mówi do mnie:

'Aga, patrz, co znalazłem.'



Moje oczy rozbłysły. Wśród znalezisk był dąb, takie dzieciątko. Jak niby mam to wyrzucić, nie ma mowy! Jest na balkonie, nieco urósł, obawiam się zimy, ale będę o niego walczyć, a potem zasadzę w lesie. No nikt mi nie wmówi, że to nie był dar. hehe 

Może uda się uratować życie, bo dąb to życie.

Zdjęcia umieszczone w tym poście są z naszego balkonowego ogródka, mojego i Mamy.








Robiąc sesję, stwierdziłam, że chcę się nieco pobawić. Tak sobie pomyślałam, tyle dziadostwa wkoło. Ileż ja głupot się nasłucham, ile debilizmu zobaczę... 

Może, by tak dodać chwili tajemniczego czaru. Tu schować żołądź, tam położyć mały kluczyk.



Zaczęłam się bawić, jakby w podzięce za ten ogródek, za bliskich, za życie, jakie posiadam.

Wszyscy wiemy, że nic nie jest stałe (wiecznie takie samo), nic nie będzie trwało wiecznie, dlatego właśnie warto dziękować za dary.






Niedawno postanowiłyśmy z Sylwią wybrać się na 'białe przyjęcie'. Wszyscy musieli być ubrani na biało. Weszłyśmy do dużego namiotu, miałyśmy stół na samym końcu, daleko od sceny. Najpierw pomyślałyśmy, że tak trochę niefortunnie, ależ się myliłyśmy.

Poznałyśmy sześć ciekawych kobiet, wszystkie znacznie starsze od nas. Jakież one były pełne życia, pasji, jakie otwarte na drugiego człowieka.

Zjadłyśmy pyszne ciasto, pośmiałyśmy się, było niesamowicie.

Czuję, że jeszcze się spotkamy. ;)

Ta roślinka poniżej jest prezentem podarowanym za przybycie na ten zacny 'biały wieczór'. Cieszę się, że ktoś dba o pszczoły, myśli o nich i obdarowuje miododajnymi roślinami.



Sadząc, dbając, dajemy życie.

Przyszło mi na myśl kolejne wspomnienie.

Obróciłam się, właśnie tego dnia, kiedy robiłam te zdjęcia. To nie był zwykły obrót, to był wyjątkowy obrót. Wkoło mnie przeleciała biedronka, a potem kolejna i kolejna, były ich setki. Dla mnie to była chwila wręcz bajkowa. Biedronki szkód nie zrobiły, przywitały się i odleciały.



Mam tu jedną blogerkę bratnią duszę, co boi się biedronek, fotek tym razem nie dam. ;D Zresztą i tak nie mam, byłam zbyt zapatrzona. Chcę, tylko byś wiedziała, że o Cia pamiętam. Ja czytam, co piszecie moi drodzy, czytam i cieszę się, że mogę poznawać coraz lepiej.




No i teraz nastąpił moment, w którym poczułam, że się zagubiłam w pisaniu i niech tak będzie.

Mam nadzieję, że to pisanie, co mi tam się zechce, będzie dla kogoś relaksujące, ważne.

Może, by tak schować coś miłego pod ławką, może ktoś znajdzie i uzna to za dobry znak? Hm, może warto schować...



Może pokazać komuś coś, co zaczyna być zapomniane?

Może zrobić coś 'od czapy', by ktoś inny odzyskał radość życia?

Takie pytania sobie zadaję, sobie i Wam.

Ja chyba zrobię coś wyjątkowego, wyjątkowego nie oznacza nic szczególnego. Choć czy podanie komuś kwiatu z własnego ogrodu nie jest szczególne? Może sąsiadka się uśmiechnie...







Dziękuję za czytanie, choć piszę tak bez namysłu. To, co czytacie, to Ja, a przecież drugiej Mnie nie ma i nie będzie, tak samo Ciebie.

Dziękuję, że moje Ja do Ciebie trafia i jest przyjmowane.

Jesteście moją inspiracją. <3