piątek, 29 grudnia 2017

Rodzinna wyprawa + Podsumowanie 2017 roku.



Witajcie moi drodzy. Zabieram Was dziś na wycieczkę. Przeglądałam Wasze blogi, tu Kraków, tam Kraków, no i u mnie to samo. he he
No cóż, poradzić, jest to miasto, które ma swoich wiernych fanów. Zapraszam do tego urokliwego miejsca, widzianego moimi oczami.

🙝



Co rok jeździmy rodzinnie na krakowski jarmark świąteczny. Oczywiście na tym się nie kończy. Jadąc gdzieś, ja zwyczajnie muszę zobaczyć tyle, ile się da, choćbym była w danym miejscu wiele razy, a nóż widelec, znajdę coś nowego.






W tym roku wycieczka była nieco inna, specjalna. Przed wyjazdem spotkała mnie wielka przykrość. Rodzinka bardzo przejmowała się moim stanem. Zrobili dla mnie to, co mogli najlepszego. Zabrali mnie w inny świat, okazali ogrom troski, płakali ze mną, jednak zrobili wszystko, bym nie poddała się smutkom.



Były oczywiście momenty, w których czułam, że zaraz wybuchnę płaczem i to na środku rynku, jednak oni otwierali mi oczy. Patrz! Przecież jesteś w Krakowie, z nami. Patrz na te widoki, spójrz na cudowną architekturę, słońce wychodzi zza chmur, spójrz, spójrz.
Nie jesteś sama, my jesteśmy. Kochamy Cię, rozumiemy. Razem pokonamy ból, razem też wstaniemy. Jesteśmy tu dla ciebie.



Nie mogło być inaczej. Choćbym czuła ból ściskający mi serce, musiałam starać się dla nich, dla ukochanej rodziny.
🙝










Słoneczko oświetlało Wawel, serce zaczęło odczuwać radość. Może jednak znów będzie dobrze, na pewno. Wiedziałam jedno, nie jestem i nie będę sama. Jest ciężko, nie ma, co zaprzeczać. Jest też pięknie, widzę tę troskę, czuję się bardzo kochana. Oni starają się dla mnie, ja staram się dla nich. Przecież na tym polega miłość.


Rok 2017 nie był dla mnie łatwym rokiem, a jego końcówka to chyba najgorsza, jaką pamiętam. Życie jednak już takie jest, raz dobrze, raz źle. Ważne, by skupiać się na tym, co dobre. Strata Dinka boli mnie cały czas i tak pozostanie, tęsknota pozostanie. Piękne wspomnienia również. Zapaliliśmy mu znicz na Pomniku Psa Dżoka. Był to ważny moment dla mojego brata i chciał, bym tu o tym wspomniała, tak też robię.


Zostałam publicznie ' wrzucona w błoto', zabolało. Choroby w tym roku atakowały mnie co chwilę, ALE koniec już zrzędzenia. Widzę, że odporność mi się poprawiła. Dzięki temu, że zostałam zbesztana za nic, wiele zrozumiałam. Już wstaję, już czuję się silniejsza. Zrozumiałam również, co mi już nie służy i jak chcę żyć.
Rok ten wiele mnie nauczył o sobie, o ludziach, o życiu. Więcej widzę, mam większą świadomość. Odbyłam wspaniałe wycieczki, to z mamą do Zakopanego, to z Sylwinką nad morze, co przedstawię Wam niebawem. Wiele pomniejszych wycieczek, które zawsze mnie radują.




Dzięki Wam również odkryłam nowe miejsca.
W tym roku przecież zaczęłam prowadzić bloga, który stał się moją pasją i motorem do działania, do walki o siebie i innych.

Kochani!

Ja tam mam nieco problem z wiarą w siebie. Nie spodziewałam się, że poznam tyle wspaniałych duszyczek. Jesteście taką moją rodziną. Szczerze, mi zawsze 'opada szczęka', kiedy czytam Wasze komentarze. Dajecie mi nie tylko szczęście, ale i wiarę. Wiarę w ludzi, a także wiarę w siebie, choć jeszcze nad tym pracuję. Ileż razy ratowaliście mnie nieświadomie od załamania. Ja za Was dziękuję codziennie. Chcę, byście wiedzieli, jak bardzo Was cenię i ile dobra mi dajecie. Jestem wdzięczna i dziękuję za całe to dobro i ciepło, którym mnie obdarowujecie. 



Piszę to późną nocą i czuję ogromną wdzięczność, no ogromną. Mam nadzieję, że też ją poczujecie.






Na koniec, wśród zdjęć pięknego, oświetlonego Krakowa, chcę życzyć Wam, by rok 2018 był dla Was rokiem wyjątkowym, by przepełniony był magią, którą będziecie wszędzie dostrzegać. Życzę Wam, by miłość najczystsza zawsze była z Wami, zdrowie dopisywało, a serce czuło radość najprawdziwszą. Wierzcie w swoje marzenia, walczcie o nie, o siebie. Nie poddawajcie się choćbyście upadli sto razy. Wierzę w Was.


DZIĘKUJĘ ZA WSPÓLNIE SPĘDZONY ROK.


Do następnego kochani. (oczywiście na końcu parę zdjęć, tak jakby ich zawsze za mało było haha)











czwartek, 7 grudnia 2017

💁 Walka z lękami rozpoczęta.



Witajcie kochani. Dziękuję całym sercem za ogromne wsparcie. To naprawdę wiele znaczy. Post ten przygotowałam jeszcze, kiedy Dinko był z nami. Może nie na czasie, ale mam nadzieję, że wszystkie te barwy, jak i treść dodadzą Wam radości, jak i mi dodają.  Zapraszam. 



Ostatnio znów byłam w Ogrodach Kapias. Tym razem zabrałam tam Sylwinkę. Chciałam, by na własne oczy zobaczyła to piękno. Chciałam, by spędziła czas nieco inaczej, by zobaczyła więcej, niż to, co widzi na co dzień. Chciałam, by jej stopy odkryły nowy grunt, serce poczuło atmosferę spokoju, oczy nacieszyły się barwami, a duch podziękował jej samej za to, że mógł nacieszyć się czymś nowym. ' Duch' wie, że właśnie na tym polega życie, na odkrywaniu.



Zastanawiałam się, o czym napisać, o Ogrodach Kapias już pisałam. Postanowiłam tak nagle, że usiądę na swoim puchowym dywanie i zacznę pisać. Po prostu zacznę pisać.



Byłam tam drugi raz. Nowe ozdoby, nowe kolory, kwiaty już nieco przekwitnięte i te, które kochają jesień. Współpracują z nią, pokazują piękno tej pory roku. Liście postanowiły, że już pora upaść, oddać miejsce nowym. Umierają pięknie. Teraz mogą zdobić ziemię. Tworzą dla nas dywany kolorowe. Możemy, jeśli zechcemy, pobawić się tymi kolorami. Jesień pokazuje nam ciepłe barwy czy słońce, czy deszcz. Barwy jesienne pozostają te same. Właśnie tak je widzę.









Zwróciłam uwagę, że jestem bardzo radosna. Nadal potrafię skakać jak dziecko z zachwytu. Przecież widzę latarenki. Coś mnie do nich przyciąga. Samo słowo 'latarenka' mnie czaruje. 




Spoglądam na detale, na te małe drobiazgi, dodające charakteru całemu miejscu.








Postanowiłam, że ja również będę zbierać 'piękne detale' w swoim życiu. Stworzę z nich coś nietuzinkowego. Nie tylko dla siebie, ale też dla innych.






Postanowiłam, że pójdę tam, gdzie Bóg mnie wyśle. Czasami jest mi bardzo ciężko. Trzęsę się, strach stara się mnie pokonać, pot mnie zalewa, chce mi się płakać. Jednak idę, idę tam, gdzie czuję, że iść powinnam. Idę z całym tym lękiem. Walczę z nim. Staram się uśmiechać, staram się pokazać, że jestem silniejsza niż mój strach. Popełniam błędy, czasami przegrywam, ale potem wybieram się na kolejną bitwę i nie pozwalam, by strach, obawy zaprzepaściły mi szansę. Nie chcę się obwiniać, nie chcę żałować. Wolę spróbować i się pomylić. Nie chcę już nigdy powiedzieć: '...a jednak mogłam...'.
Za często już wypowiadałam to zdanie.



Ostatnio w moim życiu wiele się dzieje. Jestem wystawiana na coraz cięższe próby. Życie mnie zaskakuje, myśli zalewają. Staram się je nieco uspokoić, nie jest łatwo. Dzieje się tak dużo, trzeba zwalczyć tyle lęków i to na raz. Nie mogę się ociągać, nie mogę czegoś przesunąć na później, bo stracę.


Jeśli pragnę zmian, jeśli nie chcę stracić, to muszę z całych sił walczyć ze swoją słabszą stroną. Robię to, z całym tym lękiem, z zapoconymi dłońmi, z trzęsącymi się nogami, z drżącym głosem. Wszyscy razem idziemy na stresujące spotkanie, wszyscy razem postanowiliśmy dać sobie szansę na szczęście.
Współpracujemy, bo nam zależy.



Widzę rezultaty, widzę w sobie zmiany, czuje je również moja słabsza strona. W końcu musiała się do tego przyznać.
Zaczynam żyć 'pełniej'. 




Nie idę już tylko tam, gdzie jest ładna, prosta droga. Wchodzę w zakręty. Za zaciemnionym z pozoru, ledwie co oświetlonym zakrętem, może się kryć, coś niesamowitego. To właśnie pokazuje mi moje życie.





Tak, jak kwiaty pokazują całe swoje piękno, bez zażenowania, tak ja chcę robić to samo. Jest tylu wspaniałych ludzi, zupełnie niemających o tym pojęcia.
Mówię na głos komuś, że jest piękny, że jest utalentowany, uroczy, zabawny, intrygujący, ciekawy, unikalny. Mówię to. Mówię szczerze i może ktoś zauważy to, czego wcześniej w sobie nie widział.



No i znów to samo. Zdjęcia ogrodu, tekst o wszystkim, ale ważne, że szczery. Myślę o zdjęciach, które tu widzicie i właśnie takie myśli mnie naszły. Właśnie  tym chcę się z Wami podzielić. Czuję się tu dobrze dzięki Wam i pewnie dlatego już się nie boję po prostu napisać to, co powiedziałabym mojej Sylwince  właśnie teraz.



Myślę o niej. Chciała, bym napisała nieco dłuższy post, dodała więcej zdjęć. Tak zrobiłam.




Obyś taki miała. <3

Pragnę uszczęśliwiać, pragnę uczyć, pragnę być pomocną. Chcę pokazywać piękno poprzez zdjęcia, własne teksty. Chcę ukazać życie takim, jakim jest, nie tylko jego barwne strony. Chcę wspólnie walczyć o szczęście, nie ważne, jak jest komuś teraz ciężko. Mam w sobie tyle wiary. 
Wierzę, że za ciemnym zaułkiem znajduje się światło. Trzeba tylko iść z tym potem spływającym z czoła, z szybko bijącym sercem.
Tak właśnie robię i widzę, że warto.


Idę tam, gdzie mój strach by nie poszedł.



Na końcu zostawiam Wam parę zdjęć, nie wiedziałam, gdzie je upchnąć. Mam nadzieję, że dadzą Wam, choć odrobinę radości.
Do następnego kochani.💛💜