niedziela, 21 stycznia 2024

ZNISZCZONE ZAUFANIE.

 


Miałam o tym nie pisać, ale nie potrafię.

Nie potrafię wstawić tu innego posta, choć go szykuję.

Nie potrafię, póki nie napiszę wyjaśnień, póki nie wywalę z siebie tego...

Postaram się nie namieszać. Nie napiszę konkretnie, choć podejrzewam, że wielu może się domyślić.

❤❤❤

Od czego zacząć, skoro tak dużo chce się opowiedzieć, a jednocześnie nie chce się narazić drugiej osoby. Może to moja głupota, może siła...nie wiem.

Większość życia się znamy, tyle lat, wspólnych przeżyć. Ta pewność, że możesz ufać, że znasz niemal na wylot.

Następuje nagłe 'oświecenie'.

Jest Cię w życiu tej osoby coraz mniej, dajesz znać, tłumaczysz, pytasz. Chcesz zrozumieć, a odpowiedź, jaką dostajesz to- nie wiem.

Ty zauważasz zmiany, inni również. Tak, jak wcześniej czułaś, że może Ci się wydaje, że przesadzasz, tak inni zaczynają Ci potwierdzać, że jednak masz rację. Zaczynasz widzieć coraz więcej.

Takie głupotki, jak kupiona roślina na urodziny, ta, która tak bardzo podobała się w sklepie, pamiętasz to dokładnie. Reakcja na prezent jest jednak zaskakująca, ponieważ ten ktoś stwierdza, że prezent 'śmiechowy', miny strzela niezadowolenia i mówi, że liczyła na dostanie innej...

Taka se sytuacja, a może jeden ze znaków przygotowawczych w tym konkretnym przypadku. Zawsze znużenie, zawsze zmęczenie na spotkaniach...

Piszesz, emocje wywalasz... jedno zdanie w odpowiedzi dostajesz i dobranoc... zamiast wiadomości, serduszko i nara. Takie małe znaki, bo przecież czasami jest lepiej, może jednak się mylisz...

Potem nieco większe i większe sygnały otrzymujesz. Spoglądasz na swoją galerię w telefonie i zdajesz sobie sprawę, że tej osoby tam niemal nie ma, znajdujesz jedno zdjęcie sprzed miesięcy. Choć przecież nie raz tłumaczyłaś... powinniśmy budować wspólne chwile.

Ten moment, w którym mówisz do tej osoby:

Czemu ja mam z Tobą takie sny, czemu w każdym mnie oszukujesz?

Kiedy ta osoba odpowiada, że nie wie, a ty po czasie już wiesz, że czasami sny są wskazówkami, czasami pokazują coś, czego my nie jesteśmy w stanie zauważyć...a może się zwyczajnie boimy...

Następuje moment, w którym już na 100% wiesz, że jesteś w głupiej grze, moment, w którym osoby zranione dają ci znać, że czują to samo, że już nie mają nawet siły samych siebie oszukiwać.

Jesteśmy wszyscy zepchnięci, zamieceni w kąt, jesteśmy wszyscy oszukiwani.

Stawiam na szczerość, mówię bez ogródek.

TY, ja wręcz czuję, że coś jest nie tak, że mnie oszukujesz. (ta rozmowa była długa, bezpośrednia)

Słuchasz dziwnych historii, widzisz dziwne zachowania, musiałaś w końcu powiedzieć, co czujesz...choć czy wcześniej nie mówiłaś...

W odpowiedzi dostajesz pięknie przyozdobione, prosto w oczy KŁAMSTWO, a potem kolejne, to głupie dawanie nadziei, w które wpadasz.

Ty jednak dostajesz znak za znakiem, jesteś raniona, inni są ranieni, bliskie ci osoby. Prosisz o szczerość, normalnie prosisz, ze względu na wspólne lata, na to, co was łączy. W odpowiedzi dostajesz wiele słów i zapewnień, że się mylisz, że nie ma nic, co mogłoby Cię martwić. Prosto w oczy kolejne KŁAMSTWO.

Podejmujesz jeszcze jedną próbę, odbywasz rozmowę. Mówisz, co się zmieniło, wiesz, że ta osoba nie może zaprzeczyć prawdzie, obie strony wiedzą, kto winę ponosi. Choć nikt idealny nie jest, tak tu obie strony wiedzą.

Dajesz znać: 

Ja wręcz wiem, że kłamiesz, że to gra, w co ty grasz?

Nie gram, naprawdę nie gram.

Płyną słowa, które chcesz usłyszeć, pięknie dobrane słowa, te, które powinny się pojawić. Dlaczego ty nadal czujesz, że to kłamstwo... aż ci z tym źle. Czemu czujesz się z tym źle, skoro rany są zadawane praktycznie regularnie, słowa piękne, czyny im zaprzeczają.

Dowiadujesz się prawdy, doceniasz, bo wyznanie prawdy nie jest łatwe.

Prawda cię mrozi, łamie ci serce, przejeżdża przez ciebie walec, wszystko się zmienia.

Prawda jest obrzydzająca. Nagle z minuty na minutę ta osoba staje się jakaś obca, jest niesamowicie brzydka... tak jakbyś pierwszy raz widział prawdziwą twarz.

Słyszysz prawdę, nadal widząc kłamstwo. Starasz się to wrażenie powstrzymać, choć masz poczucie, jakby ze wszystkich stron Aniołowie krzyczeli; OSZUST, OOOSZUST. UCIEKAJ.

Zwalczasz to, chcesz zrozumieć, jednak jest ciężko. Dostajesz takie wyjaśnienia (zmieniam imiona):

Pierwsze kłamstwo, to to, że  Jacek ma tak naprawdę na imię Stefek.

Patrzysz z niedowierzaniem. Słyszysz, że ta osoba ci na początku powiedziała Jacek, potem okazało się, że się pomyliła w imionach i tak Jacek już został.

Przecież wystarczyło powiedzieć, że imiona się pomyliły, każdemu może się zdarzyć, po co to ciągnąć tyle...lat.

Kolejna odpowiedź...nie wiem.

Nie chcę też pisać całej historii, ale wiem, że gdybym to zrobiła wielu z was, a pewnie wszyscy, by czytali z obrzydzeniem.

Próbowałam zrozumieć, choć było naprawdę ciężko, kiedy słyszałam takie coś (znów zmiana, teraz zawodu, ale reszta taka, jak było):

Pracuję w McDonald's, ale...ale pracuję też w KFC...

I przez te lata nie mogłaś powiedzieć, że masz dwie prace...toż byłabym dumna...czemu...czemu...

Odpowiedź: nie wiem.

Zadajesz pytania, chcesz zrozumieć, nie chcesz się poddać, nie po tylu latach razem. Jednak im więcej pytasz, tym mniej pojmujesz. Na swoje 'chcę cię zrozumieć', na pytania cię męczące otrzymujesz dobitne:

Co bym teraz ja nie powiedziało, to nie zmieni to tego com poczyniło.

Mogłoby, gdybym miała szansę zrozumieć, bo czasami tak bywa, że ludzie się gubią...choć tu...

Ujmę to tak, choć łatwe to nie jest, ale czasami szukamy odpowiedzi, choć tak naprawdę już ją znamy. Ja znam, kolejne osoby zranione pewnie też, pomimo nadziei znamy odpowiedzi na nasze pytania.

Zaczynasz dostrzegać coraz więcej, wiesz więcej i zaczyna cię brać na wymioty. Fakt za faktem, czego jeszcze szukasz... Cokolwiek znajdziesz, cokolwiek zrozumiesz, jest potwierdzeniem tego, co już wiesz.

Ta osoba jest w moim życiu, jednak już inaczej. Nie wiem, czy powinna być, czy nie. Jest nadal, choć jakby jej nie było. Nie da się czasami przestać kochać, nie tak szybko. Podam dłoń w potrzebie, bo wspólne lata, bom głupia... za świeże wszystko. Ufność spadła do zera. Piękne słowa zaślepiacze mnie nie interesują. Chcesz być w moim życiu, walcz, skończ ranić, kłamać, wciągać w gierki.

Ile już ran zostało zadanych, by tobie było dobrze. Dlaczego tyle czasu nasze rany były łatwiejsze do zadania aniżeli twa swoboda... Tobie ma być fajnie w życiu, inni w kłamstwie żyją...ile jeszcze ran zadasz... Dlaczego jedno życie wykopane zostało dla drugiego... Ranisz dobrych ludzi, ranisz tych, co zawsze za tobą murem stali. Tyle lat kłamstw dalej prowadzonych, wykopani dla twej wygody...nawet nie wiem dlaczego... Twa gra nadal trwa, ja idę dalej. Trzymasz bliskich w samym środku chlewu, tworzysz go dla nich, czasami tylko ozdabiasz go kwiatami, ale ten chlew to nadal chlew...byleby tylko utrzymać siebie na piedestale.

Ile sił, odwagi kosztowało cię nas okłamywanie prosto w oczy przez tak długi czas, gdzie są te siły, by pokazać, że ci na nas w ogóle zależy...

PUSZCZAM. IDĘ DALEJ! KONIEC GIER ZE MNĄ!!!!

Ja wiem, że napisałam ogólnikowo. Mogłabym napisać wszystko, ale nie zrobię tego, nie jestem śmieciem, choć tak ja i reszta zaangażowanych zostaliśmy potraktowani. Powodem mej ciszy na blogu była walka o siebie, zdrada, zawiedzenie, ohydna prawda, prawda w nawiasie...egoistyczna gra, w której nie musiało być tylu rannych i to jest najgorsze.

Jedna sprawa jednak mnie do teraz nieco dziwi, a mianowicie fakt, że bardzo ładnie sobie poradziłam. Nie zrozumcie mnie źle, leczyć rany będę może i całe życie, ale jest zaskakująco inaczej, niż mogłabym nawet przypuszczać.

Może to fakt, że ta osoba była przez jakieś półtora roku, a może dłużej w moim życiu tylko jako gość. Ta osoba sama nauczyła mnie, że praktycznie nasze drogi wędrują w inne strony.

Może fakt, że rana została zadana przez bardzo ważną istotę dla mnie, spowodowało, że zaraz po łzach, jak groch przyszła siła pantery.

Nie wiem skąd, nie mam pojęcia, jakim cudem...choć wiem. Mam cudowną rodzinę, jedna z Was nie pozwoliła mi zapomnieć o samej sobie, nie pozwoliła, bym zamknęła się na ludzi, choć była uważniejsza, dziękuję.

Otworzyłam się na nową koleżankę w pracy, świetnie się dogadujemy, ogólnie jakoś tak pokonuję więcej barier, jestem uważniejsza, tak też bardziej ostrożna. Nie wiem, jak to się stało, że stałam się bardziej sobą, że już tak mało się przejmuję opiniami. Teraz tym bardziej chcę być sobą, o tym będzie inny post.

Nie wiem do końca, co się stało... skąd ten uśmiech, wiara. Jakim cudem potrafię tańczyć, śpiewać, wygłupiać się, krzyczeć, płakać z większym poczuciem, że to jestem ja i szczerze siebie kocham, może nawet bardziej niż wcześniej. Jestem poraniona, mam dodatkowe blizny, ale też jestem pełna szczęścia i czegoś dobrego, czego jeszcze nazwać nie potrafię, jeszcze też nieco pogubiona.

❤❤❤

Ten post jest dedykowany wszystkim zranionym, oszukiwanym... tym, co oddali kawał swego serca innym, tym co zostali za to niedocenieni.

Ten blog od zawsze miał być oparty na szczerości. Mam dość kłamstw, pięknie dobranych słów kryjących brzydotę. Mam dość pozerstwa. 

Ten blog oparty jest na prawdzie. Wiedzcie, że możecie tu być sobą, chcecie se przeklnąć, zróbcie to. Chcecie razem popłakać, jestem tu dla Was. Możemy ponarzekać, możemy pośmiać się z naszych głupot. Ten blog jest dla Was, tu możecie być sobą.

Nie raz jeszcze ktoś nas zrani, nieco mądrzejsi, wiem, że sobie poradzimy. Chcę się z Wami dzielić moją najszczerszą Ja, pełną wad i zalet. Popełniającą gafy, walczącą o marzenia, chcę tego jeszcze bardziej. Mam dość 'masek', ja nie noszę i też ich w swoim życiu nie chcę.

Wiem, że razem możemy stworzyć całkiem sporo światła, nawet jeśli inni będą lać na nas 'czerń'. Pamiętajcie, że możecie być przy mnie sobą, że jestem tu dla Was. Dziękuję każdemu, kto doczytał, jesteście moim 'światłem', jesteście moją prawdziwą duchową rodziną.

Do oszukanych💞

Jestem z Wami, jesteśmy w tym razem. Nie tylko przetrwamy, ale będziemy szli przez życie silniejsi, odnajdziemy jeszcze więcej skarbów, sami siebie zaskoczymy i to pozytywnie.

 Sercem z Wami.