niedziela, 28 listopada 2021

To my.

 


Hej bracie, czy chciałbyś coś powiedzieć do moich przyjaciół blogowych? Będę pisać o naszej wyprawie do lasu.

Odpowiedział, że mógłby. Zatem czekam, aż skończy czytać 'Opowieść Wigilijną'. Bez obaw, zostało mu tylko półtorej strony. W ten czas wyciągnęłam zeszyt, zaczęłam pisać wstęp i teraz już zapraszam na to, co chce przekazać Wam mój drogi brat.


Może to nie Egipt, nie widzę tu piramid, ani innych cudów świata. Jestem na spacerze w moim małym mieście. Obok mnie moja kochana siostra, kochana mama i moje kochane dziecko (Timmi). W sercu czuję radość i to najważniejsze, pamiętajcie o tym.



Tak, pamiętajmy o tym, co najcenniejsze, ale tak naprawdę najcenniejsze. Nigdy całe złoto świata, poklaski tłumów nie zastąpią nikomu prawdziwej miłości czy przyjaźni. To głównie Marcin nauczył mnie, by cieszyć się tym, co posiadam. Jest półtorej roku młodszy, choć my uważamy się za bliźniaki, tak jesteśmy zżyci. Kiedy byłam młodsza, chciałam za granicę, do wielkich miast, a teraz, teraz cieszy mnie nowo odkryta stajnia. Marcin nauczył mnie doceniać swoje życie, sam zmagając się ze strasznymi ciężarami noszonymi codziennie na swoich barkach.


Nasze miasto jest niesamowicie typowe. Dużo sklepów, coraz więcej apartamentowców, coraz mniej nas. My kochamy naturę, jak zresztą wiecie, przynajmniej o mnie. hehe




Mnie naprawdę boli każde zamordowane drzewo. Ostatnio zniszczono mój mały, bajkowy park, gdzie wiosną wielkie krzaki były obsypane kwiatami, a jesienią drzewa pokrywała czerwień i bordo. Była wąska ziemista ścieżka, a także krąg, mały krąg, do którego można było wejść i zostać otoczonym opieką przez dobro wysokich drzew.



Widok kolejnego postawionego klocka mieszkalnego (często potem latami niemal pustego) mnie smuci, naprawdę smuci. Już tak mam, zawsze byłam zżyta z naturą.

Stwarzam swoje małe baśniowe życie, ile tylko potrafię. Kwiaty na balkonie, pełno roślin w pokoju. 

Idąc drogą, zwracam uwagę na trawę, liście, ptaki. Nie skupiam się na betonie, oddaję swoją uwagę i miłość tam, gdzie ją czuję.


Przechodzę obok bilbordów, nawdycham się smogu. Omijam z prawej galerię handlową i wreszcie jestem tu, gdzie mogę naładować baterie życiowe.

Witam się z lasem, jesiennym lasem.


Sama droga do niego była radosna. Skupiam się na rozmowie z bliskimi. Timmi radośnie ciągnie Marcina, dokuczamy sobie z mamą, skupiamy się na tym, co najcenniejsze, na sobie nawzajem.

Las wita nas delikatnym śpiewem liści, bucha ciepłymi barwami. Jednocześnie gra muzyka natury i jednocześnie jest tak cicho, spokojnie. Czasami nie możesz uwierzyć, że to miejsce jest tak blisko tych wszystkich 'szarości'.

Przecież tu w lesie pada deszcz kolorowych liści, one naprawdę tańczą, machają do nas, kwestia, co widzisz...




W jeziorach odbijają się płomienne barwy, kaczki szukają jedzenia. My natomiast szukamy pewnej chatki. Gubimy się wielokrotnie. Łapie nas deszcz, silny wiatr. Dogoniły nas te wspaniałe ciemne chmury oświetlane przez słońce.

My idziemy mimo wszystko. Wygłupiamy się, smarkamy, nagrywamy wspomnienia. Weszliśmy w wielkie zarośla. Marcin miał omamy, widział dwa niedźwiedzie, dzięki Bogu to były jakieś...coś tam. :D

Oczywiście jemy cukierki, bo w podróży trzeba się posilić cukierkami, dla energii oczywiście. ;)


Znajdujemy chatkę, wejście na jej teren zamknięte. No i co...cel wyprawy, a tu nie ma wstępu.

Tyle.

Zwrot w tył i do domu, nadal uśmiechnięci. Chatka odnaleziona przecież, jesteśmy razem. Las jesienią nas zachwyca. Przystańmy na chwileczkę, by dać Timmiemu jedzonko i wodę. On skacze zniecierpliwiony z szerokim uśmiechem, ode mnie do mamy, od mamy do Marcina. Spotyka nas wielka niespodzianka, wąską dróżką jeźdźcy na koniach wolno spacerują. Wyobraźcie sobie ten bajkowy widok, konie w lesie podczas jesieni, gdzie wszystkie kolory wirują wkoło, śpiewając: TO DLA CIEBIE.





Był to pierwszy raz, kiedy Timmi zobaczył konie. Jego wielkie oczy, szok i mówię Wam... miłość. Timmi zakochał się w swoich większych kolegach, koleżankach. On uwielbia konie i jego radość na ich widok jest bardzo wzruszająca.

Wracaliśmy do domu, obok tych szarych budynków bez wyrazu, z lewej znów ta galeria, bilbordy, a my w sercach i na twarzach uśmiech ozdobiony niesamowitymi wspomnieniami.


Od jakiegoś czasu nagrywam sobie filmiki. Zwyczajnie lubię to robić, są przesiąknięte naturalnością, są zwyczajnie moimi drogimi wspomnieniami. Podzielić się z Wami chciałam 
tą właśnie jesienną wyprawą do lasu. To my, ja i moja rodzina, nasze wspomnienia.



Przytulam Was. <3