niedziela, 20 maja 2018

Wspólne chwile- bezcenne chwile. ♡



Dryń dryń... 
Pracownik hostelu: Hostel 'KiwiCoSięZdziwi', w czym mogę pomóc?
Ja: Dzień dobry. Chciałam się dowiedzieć, czy są może wolne dwa łóżka w pokoju cztero, bądź ośmioosobowym w dniach...
P. hostelu: Yyy... niestety. Wszystko zajęte, ale mogę zaoferować apartament dwuosobowy za jedyne 120 złotych za noc.
Ja: Chyba se pan żartujesz... Serio... nie ma wolnych łóżek w cztero lub ośmioosobowym pokoju???
P. hostelu: Aaa... to Pani chce w takim pokoju.
Ja: No przecież mówiłam.
P. hostelu: Nie, no takie to są wolne, prawie cały hostel jest wolny.
Ja: Fajnie, czyli co... są dwa wolne łóżka na ten termin?
P. hostelu: Są, są... czyli rezerwuje Pani jedno łóżko w pokoju czteroosobowym.
Ja: Nie jedno, a dwa. Panie, dwa łóżka...
P. hostelu: Boziu... niech Pani wybaczy. Dopiero zacząłem tu pracę, no i też dopiero co wstałem.

Mniej więcej taką odbyłam rozmowę z panem nieco ospałym, który na końcu z pięć razy powtarzał mi dla pewności, czy dobrze wszystko zapisał. W duchu się modliłam, by po przyjeździe te dwa łóżka były dla nas zarezerwowane. Rozmowę wspominam bardzo fajnie. Facet był mega śmieszny, a też kto w nowej pracy od razu na medal się spisuje, także git.

Po tym jakże przydługim wstępie zapraszam Was do Warszawy.
⚞☀⚟


Jestem uradowana, pisząc ten post. Wycieczka trwała trzy dni i też tyle będzie z niej fotorelacji. Każdy dzień był inny, każdy ważny, ale to już w następnym poście dowiecie się, po cóż jechałam do stolicy. Mam nadzieję, że Warszawskie posty dodadzą Wam odrobinę radochy.



Czekałam na ten wyjazd, bardzo czekałam. Na zacne trzy dni spakowałam zacne trzy torby. buahahaha 
No, ale jedna torba to ta z aparatem. 
Sylwia za to miała jeden plecak, tyle że o pojemności 45 litrów.
My to potrafimy się pakować. 😆



Jak to często bywa, tych co to nie lubią upałów, wita upał. Zgroza, cóż tak ciepło w tej Warszawie, zaraz zostaną z nas 'wodne wspomnienia'.
No, ale mimo że upałów nie znosimy, obiecałyśmy sobie, że wykorzystamy na maksa te trzy dni.



Moi drodzy, jako że my z małej miejscowości, a do tego mało nowoczesne z nas kobiety, to już na wstępie pojawiło się tak ważne pytanie: ' Jak kupić bilety autobusowe z tego zacnego automatu?'. :D 
Dzięki Bogu ludzie byli przemili i zawsze pomagali, bo też czasami nie miałyśmy pewności, gdzie iść. Byłam w Warszawie około 3 lata temu, ale sporo pozapominałam.



Pierwszego dnia pojechałyśmy zwiedzić Pałac w Wilanowie.
Siedzimy tyłem do jego bramy, może dwie minuty drogi nas do niego dzieliły. Pałac na widoku, jednak Aga i Sylwia usilnie na Google Maps szukały tego przybytku. No gdzież to jest, zaraz szału dostaniemy. 



Raz Sylwii wyszło, że 20 minut, a raz, że 40 minut drogi. Mnie się jednak wydawało, że to jest tuż tuż, no i było. Człeki zmęczone podróżą, to też nie myślały poprawnie.









Pałac śliczny. Czas na zdjęcia musiał być, no ale Sylwia wie, jak kocham cykać fotki, to też nigdy mnie nie popędza. Mam przyjaciółkę od serca, o której więcej napiszę następnym razem. 





Bardzo lubię pałace, zamki, także czułam się tam dobrze. Jest też ogród, rzeczka, park, gdzie sobie posiedziałyśmy. Było tak spokojnie, nic specjalnego się nie działo. Cały dzień był specjalny. Byłyśmy razem, w miejscach bardzo pięknych, to wystarczyło.













Tego dnia też poszłyśmy do Łazienek Królewskich. Nieco się tam zagubiłyśmy, weszłyśmy od wcześniej nieznanej nam strony.
Kocham takie miejsca, jest natura- moja przyjaciółka, są piękne budowle, rzeźby, ozdoby.









Wiem, że wiele osób tam było, wiele osób podziwiało piękno pawich piór i nic nowego tu nie pokazuję, ale może komuś podaruję iskierkę szczęścia.



Czyż każda taka iskierka nie jest na wagę złota, a może ktoś sobie teraz powie: ' Olać tych, co we mnie nie wierzą, zamieszkam w Warszawie, dostanę się na te studia, zrobię to i już'. Może tylko dzięki zdjęciu, może dzięki słowom, ktoś postanowi zawalczyć o siebie. Warto.




Niby zwykły dzień, ale dla nas wyjątkowy. Przyjaciółki od serca wspólnie podróżują, rozmawiają w otoczeniu kwiatów, zachodzącego słońca i śpiewu ptaków. Nawet udało się pokonać lęk i zrobić relację na żywo dla instagramowych przyjaciół, po angielsku. Było bardzo zabawnie.
O tak, nasze twarze nabrały rumieńców. Ta wycieczka powodowała, że czułyśmy się jak te dwudziestoparoletnie dziołszki, żyjące na całego, te za czasów Krakowa. Młode, pełne życia, wiedzące, jak brać z niego garściami. Może kiedyś opiszę nasze niesamowite krakowskie przygody, może... teraz jednak rozpływam się nad wspomnieniami tych trzech dni spędzonych w Warszawie. 



Następny post będę pisać z jeszcze większą przyjemnością.
Wiem... rozpisałam się strasznie. hihihi
Już kończę, niech to zdjęcie będzie na zakończenie.



Może nie tak ciężko złapać światło.
Może jest tuż przy Tobie.
Może tylko trzeba je zauważyć i pochwycić.
Może trzeba tylko szerzej otworzyć nie tylko oczy, ale i serce...
Może warto SPRÓBOWAĆ...


AK