niedziela, 6 czerwca 2021

Odnalezieni.

 


Puk, puk... Czy mnie słyszysz, wzywam Cię. Wreszcie do ciebie dotarłem.

Pewnego dnia się to stało i to w tak banalny sposób. Nie pamiętam, co przeglądałam, czy szukałam wycieczek, nie umiem sobie przypomnieć. Jednak dokładnie pamiętam, kiedy Cię ujrzałam. Było to zdjęcie wykonane z drona, było to zdjęcie, które do mnie przemówiło, tak jakby chciało, bym je odnalazła. W moim sercu na wiele miesięcy pozostał ten obraz i uczucie, wręcz szept: 

Spotkajmy się.


Moja przyjaciółka również usłyszała zaproszenie, tylko w nieco inny sposób. Oglądała teledysk i poczuła: Tam warto postawić swoje stopy.

'Chciałabym pojechać na wycieczkę.'

'Ja tak samo.'

Nic mnie tak, jak Ty nie przyciągało. Tak, jakbyś mnie wołał, kusił, tak jakbyś chciał mnie przy sobie. Uległam, spotkaliśmy się i w sobie zakochaliśmy.

🙚Kazimierz Dolny🙘

Sama droga do Ciebie nie była łatwa, ale czy często właśnie tak nie jest? Trudne drogi potrafią zaprowadzić w najpiękniejsze miejsca. Jeden pociąg, nagła przesiadka w drugi. Myślisz, że już będzie 'z górki', a tu kolejna  niespodzianka. Powiem Ci, że nieźle mnie przetestowałeś. Może sprawdzałeś, czy jestem Cię warta...

Z pociągiem coś się stało.

'Wychodzić na najbliższej stacji'.

'Tylko, co dalej?'

'Gdzie Panie jadą?'

'Do Kazimierza Dolnego.'

'A to jakoś sobie poradzicie.'

Lekka panika. Połączenie do miejsca docelowego marne, ale jest... za kilka godzin. Ludzie się denerwują, chcemy zadośćuczynienia. Zapłaciliśmy za bilety, a wy nas zostawiacie. Wszyscy stoimy na peronie, obce miasto, każdy szuka swojej drogi do celu.

'Proszę państwa! Za pół godziny podjedzie pociąg do Warszawy i tam można na tych biletach wsiąść. Dojadą państwo tu i tam, a dalej trzeba będzie myśleć. Bardzo przepraszamy, nasz kolejny pociąg przyjedzie dopiero za parę godzin. Tylko to udało się zorganizować na chwilę obecną.'- powiedział konduktor wyraźnie przerażony reakcją ludzi.

Nagle Sylwia wybucha śmiechem, nie pamiętam dokładnie powodu tego wybuchu śmiechu. Konduktor zaczyna się śmiać, ja zaczynam się śmiać, ludzie wkoło zaczynają robić to samo.

Rozmowy się zmieniają, już nie w nerwach, tylko pełne uśmiechu, no bo cóż to za przygoda, trzecim pociągiem już jedziemy.

Dostanie się do Ciebie, było niezapomniane.

Czwarty pociąg również na nas czekał, a w tym pociągu była kobieta, ten sam przedział. Jeszcze wtedy nie wiedziałyśmy, że wszystkie mamy ten sam cel podróży.

Wysiadłyśmy, to jeszcze nie Kazimierz Dolny. Zero autobusów, trzeba czekać, pada i jesteśmy zmęczone.

'Przepraszam, czy wy też jedziecie do Kazimierza?'- zapytała kobieta z przedziału.

Złożyłyśmy się na taksówkę. Cztery pociągi i taksówka, ale kiedy tylko wkroczyłam na Twój teren, zrozumiałam, BYŁO WARTO.

Nowa koleżanka, jak się okazało, miała apartament blisko naszego pensjonatu. Wzgórza, urocze płotki, stare chaty i okna pełne magii, a nasz pensjonat wśród tego wszystkiego. Niewielki pokój urządzony w starym, bardzo eleganckim stylu. Przepiękne obrazy, malutki balkon z widokiem na zieleń i uroczy drewniany dom. Właścicielka, ponoć niesamowita śpiewaczka, okazała nam dużo sympatii, była pomocna i pełna uroku. 


Czułyśmy od samego początku, że to nasze miejsce. Każda odwiedzana przez nas ulica była, jak wejście w inny świat, jakby to rzeczywiście był inny świat, jakby magia nie została tam niczym przykryta. No i nie było tam bilbordów, pustych haseł, witryn z drogimi ubraniami. Powietrze zdawało się zupełnie inne. Ja tam oddychałam drewnem starego pielęgnowanego domu, drzewami machającymi do mnie z pobliskiego wzgórza. Uśmiechałam się do licznych, przytulnych galerii, spełnionych marzeń malarzy. Malutkie i te większe, pełne ich marzeń, ich dusz przelanych na płótno.

Moja ukochana jesień była, jak bratnia dusza tego miejsca, uważam, że są to bratnie dusze. Liście fruwały, jakby wiatr czuł się wprost idealnie. Nie za mocny, nie za lekki, taki, by dmuchnięciem obudzić liście do tańca, a my wśród nich.

Pierwszego dnia wieczorem postanowiłyśmy spróbować słynne bajgle. Patrzymy, co za niespodzianka. Koleżanka z pociągu przyszła w to samo miejsce na kolację.



Często było mgliście, ale ja Ci mówię, jesień jest Twoim najpiękniejszym towarzyszem. Ty jesteś, jak żadne inne miejsce na ziemi, dbasz o siebie, masz wiernych pomocników, którzy pozwalają Ci być sobą. Chcesz takie pozostać, tak, jak ja, musieliśmy się zaprzyjaźnić. 




Droga do zamku, cudowna roślinność, drzwi choćby do tajemniczego ogrodu. Kogo tam spotkałyśmy... tak, dziewczynę z pociągu.

Weszłam na wieżę, akurat i tak nagle mgła postanowiła zasłonić mi widok. Byłam tam sama, byłam szczęśliwa, czar mgły mnie przekonał do siebie i to bardzo szybko. Tym widokiem chciałeś mnie zainspirować, dać poczucie intymności, wolności.



Za mną przyszła para zakochanych, kobieta narzekała, cały czas narzekała, a facet słuchał. Ja schodziłam z wieży z uśmiechem, ona ciągle narzekała, a byłyśmy w tym samym miejscu, w tym samym czasie...



Dziękuję Tobie, a także sobie.

Każda chwila z Tobą była, jak wejście do baśni. Jakby książka się przede mną otworzyła, pozwoliła mi się stać jej częścią. Czułaś to samo Sylwiu?



Pojedźmy jeszcze do zamku większego formatu, przeprawa promem nas czeka. 





'Drogie Panie, jeśli wybieracie się do zamku, to akurat przyjechała pani, która tam jedzie. Zagadajcie.'

Zagadałyśmy.

Pani chętnie nas podwiozła, okazało się, że pracuje ona w pałacu na terenie zamku.

'Chwila, czy dziś wtorek? No tak, przecież dziś zamek zamknięty, akurat tylko dziś.'

Wybuchłyśmy śmiechem. Nie ważne, to nie jest ważne. Wysiadłyśmy przed bramą, piaszczysta dróżka obrośnięta po obu jej stronach drzewami, a w oddali po prawej cudowny pałacyk. Wspaniałe okna, drzwi, taras, wszystko tam było wspaniałe. Tak, weszłam do baśni, byłam tam. Pochłaniam malownicze wiejskie tereny, dróżki, po których stopy pływały w rozkoszy. 




Na chwilę zjawiłyśmy się w Puławach. To była chwilka, tam jakoś tak było za tłoczno, za zwyczajnie. Czułam się stęskniona, chciałam do Ciebie wrócić. Tyle jeszcze chciałeś mi pokazać.



Wąwóz, który przytulają drzewa, tak jakby chciały go, nas chronić. Tak pięknie wtulone w siebie.



Nad kolejnym miejscem się zastanawiałyśmy, a okazało się Twoim najpiękniejszym prezentem dla nas. Wiatrak, droga do niego, tam czułam się spełniona. Tam byłam całkowicie sobą. Czy Ty chciałeś, bym coś w sobie odkryła, chciałeś mnie 'zbudzić'?










Jeszcze o tym porozmawiamy. ;) Dziękuję, już Ci bardzo dziękuję.


Siedząc na drewnianej ławeczce, patrząc, jak rzeka wędruje do swego celu, bo i ona ma swoje zadanie.

Zgadnijcie.

Spotkałyśmy tam kobietę z pociągu, ale to już było nasze ostatnie z nią spotkanie. Może kiedyś, może w innym miejscu, może jeszcze się spotkamy.

Ja z Tobą poczułam więź, dziękuję, że tak usilnie i wytrwale mnie nawoływałeś. Dziękuję, że zrobiłeś to samo z moją przyjaciółką. Stałeś się naszym przyjacielem, bratnią duszą. Mam poczucie, że wzajemnie się doceniliśmy, że od zawsze na siebie czekaliśmy. Los nam pomógł, podziękujmy.



Dziękuję za dotarcie aż tu. :) Teraz chwila wyjaśnień. Długo mnie nie było tu i u Was. Rozstanie, liczne problemy, musiałam odnaleźć na nowo siebie. Troszkę mi to zajęło, ale dzięki Bogu, dzięki wsparciu bliskich, a nawet swej sile chcę oznajmić, że idę już do przodu silniejsza, bardziej doświadczona i co ważne...uśmiechnięta. Dziękuję wszystkim, którzy tu ze mną zostali. Nigdy się nie poddawajcie, uściski serdeczne Wam posyłam. 





















 









 

niedziela, 28 lutego 2021

Mała nauka wiary w siebie od małej dziewczynki.

 


Pewna mała dziewczynka zupełnie w siebie nie wierzyła.

Zwykły dzień w szkole, miejsce, które ją nieco przerażało, stało się dla niej czymś innym.                                Cud, którego wielkości jeszcze nie pojmowała, nie na taką skalę.

Nauczycielka kazała coś namalować. Dziewczynka zupełnie nie miała pomysłu, jednak otwierając farby, coś się odmieniło.

Jakież to magiczne, zamoczyć pędzelek w wodzie, farba nagle staje się płynna, a ja mogę tymi płynnymi kolorami tworzyć kształty.

Pamiętam swój strach, bo namalowałam coś zupełnie innego, niż było zadane, nawet nie pamiętam, cóż to nauczycielka zadała, ale na pewno nie to, co namalowałam. 

Zresztą, ja nie malowałam, ja płynęłam i zupełnie mnie nie obchodziło, co powstaje i czy to w ogóle jest ładne.

Pokazałam swoją pracę i stał się cud, zrobiłam coś pięknego, zostałam pochwalona, a tak długo na to pracowałam. Na obrazie był magiczny ptak. Myślałam, ze to bazgroły, lecz dla mojej nauczycielki to było małe dzieło sztuki.

Pamiętam jej słowa: 'Dałabym Ci siódemkę, gdybym mogła i gdyby istniała taka ocena. Niestety mogę dać Ci tylko 6+.'

Pamiętam, że był to moment, w którym zrozumiałam, że coś potrafię, że jednak jestem wartościowa i mogę coś wartościowego od siebie dać.

Szkoła zawsze była dla mnie trudna, ale tamta chwila była początkiem zmian, o których nie miałam pojęcia przez wiele lat, teraz już mam.

Nadarzyła się okazja odwiedzić swoją podstawówkę. Byłam już pełnoletnia, szłam z Hermano. Zabawnie było zobaczyć swoją szkołę, a jeszcze lepiej było zobaczyć TO. Mój obraz magicznego ptaka w gablocie, podpisany moim imieniem i nazwiskiem. Po tylu latach tam był, on tam był. :)

Obraz, w który ja nie wierzyłam. Cieszyłam się podczas malowania, ale nie wierzyłam w to, co robię. Tamta sytuacja wiele mnie nauczyła, zaczęłam uczyć się wiary w siebie.

Dużo czasu minęło od tej chwili. Zawsze chciałam chwycić za pędzel i wiecie co, tylu z Was maluje, nie mogło być inaczej, pędzle chwycone, dziękuję.

Nie staram się być profesjonalistką, ja płynę, bawię się i często nie mam pojęcia, co ja w ogóle robię. Kocham ten stan zapomnienia, poczucia, że robię coś, co ze mnie w danej chwili wypływa i niech płynie, niech przelewa się na płótno.

Tanie farby, tanie wszystko, ale obrazy pełne mnie, pełne wartości i tak też je postrzegam.

Ten oto kotek to mój pierwszy obraz po latach. Dałam go do mego sklepiku: MAKRAMIANKI Co tam, może kogoś uszczęśliwi, oczywiście trzeba to sprawdzić.

Chciałam przelać w ten obraz magię, którą czułam podczas malowania po tylu latach. Nie miałam pojęcia, że będzie kotek na drzewie. Czułam się jakby w innym świecie i tylko ja miałam do niego dostęp. Nie było mnie, ja byłam w krainie, której cząstkę chciałam ukazać. Czułam się szczęśliwa, czułam się wyjątkowo, jak nigdy wcześniej. 

Cóż w sobie ma to wszystko, nie wiem, ale przyciąga mnie, jakby od zawsze było moją częścią, jakby od zawsze mnie przywoływało. 

Może otworzyłam zakurzone drzwi mojego ja, drzwi, które w środku kryły od zawsze wiele piękna.

Drugi (skończony) obraz powstał dla mej drogiej bratniej duszy Pani A. ;)

Miał być na urodziny, ale dostała go dużo później. Farba mi się zepsuła, było dużo ratowania, a wiedziałam jedno, że podaruję ten obraz dopiero wtedy, kiedy poczuję, iż jest taki jaki ma być. Nie jest idealny, ale jest sercem stworzony. Każda wybrana barwa, niedoskonałość zatuszowana w miarę możliwości, wszystko jest ukazaniem wdzięczności za tę kobietę w moim życiu, za naszą przyjaźń.

Czym jest dla mnie malowanie? Jest płynięciem w głąb siebie.
Chcę malować, biorę kanwę, biorę farby i niech się dzieje magia. Niech płyną moje emocje, takie, jakie są, niech wypływają.
Tak jakbym nie malowała sama, tak jakbym była w krainie, którą znam tylko ja, tym jest dla mnie malowanie.
 



Przytulam Was. <3

niedziela, 24 stycznia 2021

2020.

 


'Pusta głowa', siedzę od jakiegoś czasu i nie wiem, co napisać.

Nowy rok, ładna liczba. Zaczął się słodko gorzko, może tak dla równowagi. Rok poprzedni dla wielu był ciężki. Brawo dla was, brawo za siłę, za każdy uśmiech pomimo ciężarów, jakie przyszło Wam nosić.

2020.

Dla mnie to był bardzo ciekawy rok. Z początkiem roku Pan D. oznajmił mi tak: 'A ty wiesz, że jesteś moją dziewczyną?!'. :D

Nie wiedziałam, ale jak widać, nadal nią jestem i oboje już sporo dla siebie zmieniliśmy na lepsze. Gdzież ten cały rok minął...

Poznałam zupełnie nowy świat. Wylałam łzy z zupełnie nowych powodów i tańczyłam ze szczęścia, nie mogąc uwierzyć, że może być tak...jak to nazwać...tak swojsko.

Pokonałam wiele lęków, które wymagały tak dużej siły i tylko ja wiem, ile jej potrzebowałam. To był dobry rozdział, dużo się nauczyłam, o sobie, o miłości, przyjaźni no i o życiu ogólnie.


Sprzedałam makramy. Udało mi się sprzedać parę w Polsce, a nawet do USA i do Francji, gdzie poznałam cudowną Valerie. Niemal codziennie pracowałam i się udało.

Marzenka, blogerka, wspaniała mama i kobieta o wielkim sercu, ona to była i jest moją siłą. Dzięki niej uwierzyłam, że mam talent i mogę kogoś uszczęśliwić, dziękuję.


Wsparcie, ileż dostałam wsparcia. Na zdjęciach widzicie to, co dla mnie najcenniejsze. To moje skarby, moja siła. Was umieścić na zdjęciach nie umiem, ale w sercu mieszkacie i skarbem moim również jesteście. 


Ileż się działo, ileż się dzieje. Muszę to jakoś ogarnąć, proszę o wyrozumiałość.


Pan D. to największa niespodzianka 2020 roku. Znałam go dłużej, ale, że dojdzie do czegoś takiego...jakoś jeszcze się ze sobą 'męczymy'. ;)


Pasje odnalazłam, dokładnie dwie...nie licząc gnębienia Pana. D. hihihihi

Ogromnie mnie to cieszy, zwyczajnie cieszy mnie, że tyle rzeczy potrafi mnie sobą zafascynować.

Końcem roku nagła mania mnie ogarnęła. Rośliny pieruńskie mnie swoją urodą omotały i przepadłam. Mogłam się spodziewać, bo natura mi bliska. Oczywiście lubuję się w tych roślinach cięższych w uprawie i dają mi w kość, ale co tam... mania się poszerza.

 Od lat chciałam chwycić za pędzel. Kupiłam kanwę, tanie farby akrylowe, bo takie akurat były. Kupiłam pędzle i już wiedziałam, ja kocham malować. No i robię to po swojemu, zero profesjonalizmu, jest zabawa, bo często nie wiem, co czynię. hehe Dziś nie pokarzę, ale to zrobię, obiecałam kochanej blogerce=bratniej duszy, obiecałam również sobie.

Pracę też dostałam, nadal mama jest moją szefową i nie ma co, dobra z niej szefowa, ale mama to już najlepsza. Dużo się działo i nadal staram się wszystko ogarnąć. Ten rok tak bezczelnie mi tu gorzkie smaki serwuje, ale staram się być silna i wdzięczna za całą słodycz, której jest w moim menu znacznie więcej.


Jak się macie? Jak się Wam rok zaczął? Może napiszecie mi, czego się nauczyliście ostatnio.? 

Lubię się uczyć i żyć bardziej świadomie.

Kiedyś miłość wydawała mi się zupełnie inna. Nie jest to łatwa dziedzina życia, jednak może właśnie dlatego, że łatwo nie jest, miłość swą siłę pokazuje...

Czy jest większa siła niż miłość? Chyba nie, nie dla mnie, a jak dla Ciebie?

2020.

Był dziwny, dla wielu bardzo ciężki. Ja dziękuję, bo było ciekawie, przełomowo.

Ten rok, a kto go tam wie. Chyba najlepiej skupić się na tym, co jest naszym osobistym skarbem, bo ze skarbem tym jest łatwiej, bo skarb ten wielu nie docenia i życiowy błąd popełnia.


Cudownego nowego roku kochani. Nauczcie się dużo, cieszcie się jak najwięcej. Niech dobro łatwo Was znajduje i niech zło szybko znika. Bądźcie silni, zdrowi, niech cieszy Was najmniejsze dobro.


Ps.

Ależ rośliny potrafią uczyć, spojrzałam i napisać o tym muszę. Na jednym korzeniu potrafią urosnąć, wznieść się i pokazać swoją siłę. Niektóre znają swój skarb i dla niego, na jednym zdrowym korzeniu potrafią zbudować swój pałac, cenią życie. :)


Na koniec wierszyk, który z raeszka napisałyśmy kiedyś w pracy, skromnie napiszę, że fajowy. :D 





Przytulam. <3


czwartek, 19 listopada 2020

Mam do Was pytanko.

 


Witajcie kochani, jak tam się macie? Przepraszam, że tak mało u Was bywałam. Pamiętajcie, proszę, że jeśli mnie nie ma, to oznacza, że muszę się zająć życiem na maksa, ale zawsze też za Wami tęsknię!

Dziś miał być zupełnie inny post, no ale, że trochę muszę nad nim popracować, a nie chcę, by było tu tak pusto, to jest ten. :)

Na pewno chcę Wam pokazać trochę makram. Chcę też zaprosić do sklepu, gdzie od 22.11 do 3.12 będzie -20% na wszystkie makramy.

https://www.etsy.com/pl/shop/Makramianki      🎁

🙜🙞

Macie też tak, że no niby tworzycie i chcecie zarabiać na tym, co kochacie. Przychodzi moment reklamowania się i jakoś tak wam nieswojo. Nie chcecie, by inni myśleli, że to czysta reklama. Niezbyt wiem, jak to opisać. hehe Jakby marzę, by sprzedawać, a z drugiej strony jakoś tak mi dziwnie o tym mówić, czy pisać. Moja mama ma zupełnie inaczej. Ona to tworzy, sama sobie mówi, że prace jej są zacne i pędzi sprzedawać, co idzie jej wyśmienicie (moje też sprzedała). Z wolna uczę się tej pewności siebie, powtarzam, z wolna. :D

No i w tym momencie chciałabym się Was poradzić.

Tak sobie spoglądam regularnie na madre i widzę jej wielką radość podczas tworzenia. Madre nie lubi bezczynności, musi coś robić, a tworzenie powoduje, iż widzę jej błyszczące oczy. Wpadłam na pomysł, włożyłam go na jakiś czas do zamykanej szuflady. Niedawno ją otworzyłam i zadałam mamie pytanie:

Mamo, chciałabyś mieć ze mną sklep na Etsy?


Pierw się wahała, ale czułam, że się zgodzi i z wypiekami na policzkach tak też zrobiła.

Chciałam Was zapytać, bo ja pewności nie mam, nie orientuję się zbytnio...

W sklepiku byłyby różności, takie jak na przykład:

  • Obrazy
  • Obrusy, serwetki
  • Makramy oczywiście (planuję nowości jak np. kolczyki)
  • Ozdoby sezonowe


Jak myślicie, czy taki sklep byłby ok, czy za duże zamieszanie? Naprawdę nie wiem. 
Zmieniłabym nazwę, bo 'Makramianki' niezbyt pasuje do tego wszystkiego.
Tu również chciałabym, byście pomogli mi wymyślić nazwę. Jest to sklep na Etsy, więc myślę nad angielską nazwą, tak by było chwytliwe i zrozumiałe też dla tych, co niezbyt znają ten język. Na razie mam pustkę w głowie.
To tylko pomysł, dzielę się nim z Wami, bo wiem, że tu otrzymam szczere opinie, podpowiedzi, pomysły.











  👀 
CAŁY CZAS POSZUKUJĘ, CZASAMI SIĘ GUBIĘ, ALE SIĘ NIE PODDAM I JUŻ. ZBYT CENIĘ ŻYCIE, BY SIĘ PODDAĆ. CIESZĘ SIĘ TYMI POSZUKIWANIAMI, WIEM, ŻE ŻYJĘ CAŁĄ SOBĄ.





Ps. musi być. hihi
Całym sercem dziękuję za tak wielkie wsparcie pod moim ostatnim postem. Wiem, był tajemniczy, ale chcę, byście wiedzieli, że po opublikowaniu go i przeczytaniu Waszych słów zyskałam siłę ogromną, nauczyłam się wiele, Pamiętajcie, że bardzo Was cenię, cieszę się, że mam tu ludzi, o których marzyłam, ludzi, którzy są moim światłem w życiu. 




Do następnego, bądźcie zdrowi i mimo wszystko pełni radości. Nie pozwólmy sobie na 'ślepotę' tego całego dobra, które jednak jest wkoło nas, nie umniejszajmy go. Przytulam mocno każdego z Was. :)))