'Marcin, czy to nie jest krew?'
Niestety, plamka krwi już zasuszona na podłodze była zaraz koło leku taty, który po wyschnięciu wygląda tak samo, to nas zmyliło. Może tydzień później, patrząc na naszego ukochanego pieska Timmiego, zrozumiałam. Wstał, a w miejscu jego leżenia była taka sama plamka. Po tej plamce pojawiła się kolejna i kolejna. Jeśli jest tu ktoś, kto nie potrafi zrozumieć miłości, jaką można stworzyć ze zwierzęciem, nie musi czytać, bo będzie tego sporo.
Szybka reakcja, wizyta umówiona. To był kwietniowy poniedziałek, dzień wielkiej rozpaczy, dzień wdzięczności. Poprosiłam brata, by wychodząc z gabinetu, dał mi możliwie od razu znać, bo on podczas stresu się uśmiecha, a ja nie chciałam tej chwilowej zmyłki. Wyszedł zapłakany.
Operacja musi być, najlepiej dzisiaj, walczymy o każdą chwilę. Patrzysz na swoje kochane, włochate maleństwo, uśmiecha się do Ciebie, a Ty czujesz takie przerażenie.
Nasza droga pani weterynarz nie wiedziała, co to, wiedziała jednak, że trzeba szybko działać. Szukała dla nas pomocy, szukała chirurga na już.
Ten moment, ten sam dzień... przecież ja pisząc to, mam puls chyba z 300 i przeszklone oczy.... Ten moment, kiedy na niego spojrzałam w swoim pokoju, kiedy on się uśmiechał, a pod nim tworzyła się duża kałuża krwi... Bieg, serce wali młotem, wdech, wydech, by nie zemdleć, bo teraz nie można.
'Marcin, masz telefon, dzwoń do Marzeny (weterynarz).'
'Tato pomóż.'
Wycieram krew. Marcin dzwoni, tata trzyma Timmiego i tamuje krwotok. Krwi, jak w rzeźni i nie przesadzam. Ten widok mnie będzie zawsze prześladował. Od dużego pokoju, aż po same drzwi wejściowe, nie kropelki, a całe kałuże. Szok Timmiego, jego spojrzenie. Z jego penisa lało się, jak z odkręconego kranu na full.
Jedziemy, zostawcie te podłogę- krzyczy Marcin.
Ręczniki, pieniądze, co trzeba. Marcin bierze Timmcia na ręce, sam jest we krwi, nawet ja mam krew na sobie, wszyscy mamy.
Pierwszy przystanek.
Nie wytrzymałam, wybuchłam płaczem.
Wspaniała klinika, wspierający ludzie. Marcin z nimi rozmawia, ja podaję dane, ledwie mówiąc. Oni nie pomogą, nie ma sprzętu, zbierają na to pieniądze. Dali nam namiar na inną klinikę już w Katowicach. Wsparli, choć nie byli w stanie pomóc, to ich wsparcie dało nam siły.
Szybka jazda, przecież chodzi o sekundy, co zostało kolejny raz potwierdzone.
Marcina twarz, jego łzy, jego kochane dziecię, jego Timmi. Nigdy nie widziałam też takiego wyrazu twarzy u Timmiego, jak ja błagałam Boga o pomoc. My kochamy tego naszego czarno białego urwiska. Miłość nie jest tylko zarezerwowana dla ludzi, nie jest.
Wbiegnięcie do kliniki, dokładnie na Giszowcu.
Długo był Marcin z Timmcim w gabinecie. Z początku potraktowany, jak byle worek. Nabijanie się z decyzji naszej pani weterynarz o koniecznej operacji, bagatelizowanie... młody, bardzo mało doświadczony przez życie niby weterynarz. Pierw się sprawdza, potem ocenia, a nie marnuje cenny czas, który może zaważyć na życiu. Dzięki Bogu reszta lekarzy była na poziomie.
Los nam sprzyjał, bo akurat był chirurg, akurat przechodził przez TEN gabinet. Zrugał młodego kolegę, rozpoznał problem.
1% psów na świecie ma tę chorobę, to coś. Nasz Timmi jest tym 1%, nasz Timmi. Także nigdy nie myśl: 'a mnie to nie spotka', bo może. Dlatego kuźwa ceń swoje życie.
Opadnięcie cewki moczowej, krwiak i coś jeszcze i jeszcze.
Marcin wychodzi.
Co z Timmim? - pytam.
Został, będzie operowany.
Opis Marcina, jak musiał zostawić Timmego, jak nie potrafił mu założyć kagańca, co tak mu się ręce trzęsły. Opis, jak nie chcieli się rozstawać, ale musieli...
Pierw ogrom badań, naprawdę mieliśmy wsparcie niebios. Nawet weterynarze nie znają tej przypadłości, a ten chirurg, akurat ten chirurg ją zna. Dziękuję Bogu za tego człowieka. Czekaliśmy kilka godzin w aucie, spacerując, trzęsąc się, borykając się z atakami paniki.
Kiedy szliśmy obok okna szpitalnego, usłyszeliśmy okropny pisk, a wręcz wrzask... wtedy był tam Timmi. Gdybym miała opisać wszystko, chyba zalałabym tu całą kartkę łzami.
Moment otrzymania sms-a, że Timmi jest do odbioru, że się wybudza, WYBUDZA.
Strasznie ciężko mi się to pisze.
Moment wyjścia tego puszka jeszcze oszołomionego, jego widok... nie wiem, jak opisać swoje uczucia, szloch, wdzięczność, jeszcze strach, a przede wszystkim miłość.
Podziw dla brata, bo mimo swojej silnej fobii dla Timmcia pokonał wiele barier.
Było dobrze, miałam do Was pisać, a tu znów krew.
Potem znów dobrze i krew. Uprzedzano nas, że nie wiadomo czego się spodziewać, co jest to tak tajemnicza przypadłość.
Byliśmy wykończeni. Nie wiem, ile razy odwiedziliśmy naszą panią weterynarz...ogrom.
Czekanie na wyniki badań, ta niewiedza, co może się dziać, sprawdzanie jego penisa, czy nie krwawi... spanikowane spojrzenia na podłogę, czy na pewno nie ma czerwonych kropelek.
Kochamy go, wiecie, kochamy go na całego.
Jest dobrze kochani, jeszcze mamy co nieco roboty, ale jest naprawdę dobrze. Wyniki dobre, penis już ładny, Timmi z nami.
Wszyscy to widzimy, on jest jeszcze szczęśliwszy. Był silny i jest silny. Kiedy jeszcze był świeżo po operacji w kołnierzu ochronnym, strzelał do nas uśmiech za uśmiechem, wtulał się w nas, okazywał miłość, tak, że czuliśmy się nią przepełnieni. Zresztą tak się czujemy.
Ciężkie to były miesiące, nabawiłam się tego i owego przez stres. Jednak, jak to jest, tyle stresu, teraz trzeba powalczyć o siebie, ale jest także dziwne poczucie jeszcze większego szczęścia. Tak, bo są obok, bo mogę ich uściskać, też dlatego, że sama się zmieniłam. Poczucie, co dla mnie ważne jest jeszcze silniejsze, wdzięczność, myślę, że to zmieniło wszystko na lepsze. Może jeszcze siła, którą okazuje się, że mamy więcej niż myślimy, kiedy tylko trzeba.
Kochani, wielu z Was przechodzi, bądź przeszło przez najcięższe góry, jestem sercem z Wami, dumna!
Chcę zakończyć tego posta miło, bo mam za co dziękować. Niewdzięcznik, by biadolił, ale ja nie mam o czym, bo tak, jak pisałam, mogłam ich stracić, a nie straciłam.
Liczy się dla mnie chwila, od sytuacji z Timmim wiele się zmieniło, moje podejście do życia również. Coś zamknęłam, coś otworzyłam, ale najcenniejsze, co mam, to jeszcze silniejsza wdzięczność za tu i teraz, za moje skarby życia. Timmi się na mnie patrzy, nie ma go jeszcze w przyszłości, jest tu i teraz i ta chwila jest największym darem, jaki posiadam. Tu i teraz z ukochanymi.
Dziękuję za przeczytanie pomimo mojej długiej ciszy. Dziękuję, że mi towarzyszycie, kiedy idę w górę, kiedy spadam, kiedy się czołgam, kiedy wzrastam.
Czuję wdzięczność.
Doskonale rozumiem tę wyjątkową miłość. ❤️ W takich chwilach wdzięczność wypełnia serce i duszę.🤗
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że jesteś, jak dobrze. Pozdrawiam mega cieplutko. :*****
UsuńTo przeszłaś traumę, fakt czasami trzeba coś przezyc aby to docenić ale Ty Agnieszko zawsze wszystko doceniałaś .Cieszę się z Wami że już jest w miarę spokojnie i życzę oby tak zostało, szacun dla brata że przezwyciężył sam siebie, swoją fobię.Trzymam kciuki oby wszystko szło w dobrym kierunku.Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńDziękuję moje Ty szczęście wielkie. :**** Przekazałam Marcinowi twe słowa i tak bardzo go uszczęśliwiły, to są takie iskry, które mam nadzieję, pomagają mu pokonywać swoją ciężką przypadłość, dziękuję. Timmi tu obok leży, jego widok mnie rozczula na maksa. hehe Przytulam Cię mocno, dobrze, że jesteś. :))) <3
UsuńCzytałam i płakałam. Cieszę się, że Timmi jest. Ja nie miałam tyle szczęścia, ale miałam podarowane jeszcze dwa tygodnie. Mieliśmy - cała nasza trójka i nasz Bastek.
OdpowiedzUsuńTeraz jest Bazyl, bo nie mogłam znieść tego stanu, że nikt się nie tuli do nóg, nie wciska łba pod pachę, nie liże i nie merda ogonem. I dobrze, że nie przypomina Bastka, że nicpoń, że urwis, że tak inaczej pokazuje swoją radość, gdy nas widzi.
Cieszę się że Timmi jest... że są oboje...
Przytulam Cię mocno Aga.
Wzruszyłaś mnie swoimi słowami, swoim wsparciem i miłością, jaka jest w Tobie. Nawet nie wiem, co napisać, mam poczucie zrozumienia, że naprawdę się rozumiemy. Przykro mi z powodu Bastka, no znam ten ból, który zawsze będzie już raną na sercu. Wiem, że Bazyl będzie powiększał i powiększał się w Twoim sercu...nie wiem, jak to napisać...wstałam lewą nogą. Bardzo Cię mocno przytulam, bardzo. <3
UsuńNajbardziej się cieszę z happy endu i tego, że Timmi wraca do zdrowia. Wiem co to znaczy kochać psa całym sercem a później stracić go w jednej chwili i tego smutku i serca pękniętego na milion kawałków nie życzę nikomu. Zrozumieją to jedynie Ci, dla których zwierzak to członek rodziny, dla którego zrobiłoby się wszystko. Pięknie się wszyscy spisaliście, Timmi ma cudowną rodzinę a Wy wspaniałego towarzysza. Mam nadzieję, że macie przed sobą jeszcze wiele pięknych, wspólnych lat, ciekawych spacerów a codziennie mnóstwo powodów do uśmiechu i merdania ogonem. Nie lubię kiedy znikasz na tak długo ale cóż... I tak się cieszę, że dałaś znać co u Was ❤️. Przesyłam Ci ogrom ciepłych myśli, podrap Timmiego za uszami 🙂
OdpowiedzUsuńJesteś kochana, mam nadzieję, że to wiesz. Znam ten ból, nigdy nie przestanę tęsknić za Dinusiem, nigdy. Przecież teraz, jak ja tylko spojrzę na Timmiego to mam wrażenie, że ze szczęścia, a czasami też ze strachu wyleję falę łez, choć gównie ze szczęścia. :) Podrapię zaraz Timmcia od Ciebie, zrobię to! Dziękuję, że jesteś w moim życiu i pamiętaj, zawsze jestem z Tobą. <3
Usuń❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńJesteśmy z Wami! Naprawdę byliście dzielni i dajecie z siebie Wszystko 💓💓💓
Wiesz, że Twe słowa napawają nas radością i dodają siły. Kocham fakt, że jesteś. :*******
UsuńMam totalnie przeszklone oczy...
OdpowiedzUsuńPamiętam ten czas ten stres ten ból który Wam towarzyszył...
Tymek jest w pięknym miejscu w prawdziwym DOMU z swymi ukochanymi ON was kocha całym sobą!
Uwielbiam oglądać Wasze wspólne zdjęcia widać w nich ogrom miłości tej pięknej prawdziwej💖
On zawsze będzie dla was silny i wy dla niego również będziecie zawsze silni walczycie o siebie nawzajem !
A Ty zawsze z nami, kocham. Jak sobie przypominam ten okres, ale szczególnie ten poniedziałek...przełomowy dzień, dzięki Bogu z dobrym zakończeniem. Kocham moją Sylwunię. :*****
UsuńWspółczuję z całego serca tego co przeszłaś, ale jednocześnie ogromnie się cieszę, że wszystko się dobrze skończyło i że ta miłość - jedna i druga - jest wciąż obok Ciebie i uczestniczy w Twoim życiu tu i teraz. Czytałam z drżeniem serca, bojąc się, jakie będzie zakończenie, ale na końcu ulga... uf... jest wszystko w porządku. Piękna ta Twoja psia miłość, rozumiem ją oczywiście i nawet nie wiesz, kochana ile radości jest we mnie, że właśnie taki jest finał tego wszystkiego. Przytulam Cię mocno i uśmiech dla Was wszystkich posyłam...
OdpowiedzUsuńTen uśmiech pochwycam z wielką radością, że jesteś. :) Naprawdę mam szczęście, bo oni są ze mną, bo mam też przepiękne wsparcie, dziękuję C, nawet nie wiesz, jak mocno. :))) <3
UsuńOdnowiona tu mła, znaczy Tabazella, nijak się nie mogłam do Ciebie dobić. Teraz mogę pisać ale nie pod swoim nickiem, bo blogger po prostu musi być upierdliwy. Co mła Tobie może napisać - carpe diem, to się liczy, nie przeszłość, nie przyszłość, tylko ta chwilka teraz. Trzymajcie się, zdrowia Wam wszystkim życzę.
OdpowiedzUsuńNo czemuż blogger tak nam dokucza, ale cieszę się, że jesteś, ba...nie dasz się bloggerowym przeszkadzajkom. ;) Dziękuję, Ty to mnie już wiele nauczyłaś, jesteś bardzo kochanym człowiekiem. :******
UsuńAż się popłakałam, z całego serca współczuję tak ciężkich przeżyć. Cieszę się, że w obu przypadkach wszystko miało pozytywny finał. Chyba ścignęłam Cię myślami, dzień wcześniej zastanawiałam się, że długo nie piszesz. Tulę serdecznie.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mnie ściągnęłaś myślami, potrzebowałam tego. Dziękuję za wsparcie, za to, że jesteś ze mną, to wiele znaczy. No cieszę się, że jesteś!!!!! <3
UsuńSuper, że wszystko dobrze się skończyło. Życzę wiele dobrego dla Was i przesyłam uściski:)
OdpowiedzUsuńDziękujemy. :**** Dużo dobra i dla Ciebie, bardzo dużo. :*****
UsuńI sympathize with you.
OdpowiedzUsuńMissing a beloved dog is really sad, we had to let go of two dogs, now there is no third dog, our age also plays a role of course, we are both over 70 years old.
Fortunately you did everything possible for Timmie, I hope he can stay with you for a long time.
Greetings Irma
You gave love two dogs and that is something I appreciate so much. I look at my Timmi even right now as he is next to me with his new bone...happy dear Timmi. Thank you for your support, you are such a huge happiness to me. :)))
UsuńOkropnie ciężkie chwile za tobą, które znowu nauczyły pokory i tego, że nieprzewidywalne jest przed nami. To szczęście, że wszystko się dobrze skończyło, że masz przy sobie te dwie ukochane osoby i że daliście sobie ze wszystkim radę. Tak wiele zależy od innych ludzi w naszym życiu. Bardzo serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję za wsparcie, przytulam bardzo mocno do serca. :) Timmi leży obok z kością i wygląda tak uroczo, jestem wdzięczna. Pozdrawiam i życzę dużo dobra. <3
UsuńNa pewno kosztowało Cię to wszystko dużo stresu, ale dobrze że wszystko dobrze się skończyło. Uroczy piesek, bardzo fajne rodzinne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńStres był kolosalny, a wdzięczność jeszcze większa, że ta dwójka jest obok. :) Dziękuję za wsparcie, jesteś kochana. :******
UsuńCzytając Twój post ryczałam jak bóbr. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Miłość łącząca człowieka z psem to rodzaj niesamowitej więzi, nieporównywalnej z niczym innym. Wiem co przeżywaliście. Nie sposób opisać bólu po odejściu naszej kochanej Bellusi.I chociaż pies to najlepszy przyjaciel człowieka i daje mnóstwo miłości, to nie chcę kolejnego.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Tak mi miło Łucjo, że jesteś, że mogę dzielić z Tobą swoje życie, że razem dzielimy emocje. Cieszę się, że jesteś, a Twoja osoba dodaje memu życiu, samej mi dużo barw, dużo siły i radości. Ja tęsknię za Dinusiem już tyle lat, tęsknię i tęsknić zawsze będę. Timmi tak łatwo wszedł mi w serce, możliwość jego straty była dla nas koszmarem. On leży teraz obok, ma swoją kość, leży, a ja się nad nim co chwile rozpływam. Nasze pieski zawsze będą w naszych sercach, zawsze obok. Cieszę się, że cię mam Łucjo. <3
UsuńAgniesiu ♥,
OdpowiedzUsuńczytałam i miałam łzy w oczach.. wyobrażają sobie strach i przerażenie zaistniałą
sytuacją, ale najważniejsze, że wszystko skończyło się dobrze !..
Kochana jesteście wyjątkową, cudowną i kochającą się Rodziną i to jest cudowne !
..podziwiam Twojego Brata i jestem pełna uznania i ogromnego szacunku, że
przezwyciężył fobię, by pomóc Timmiemu.. chylę czoła Marcin jesteś Wielki ! ♥
Aguniu zdjęcia przepiękne, to widać i czuje się jak bije od Was miłość i szczęście -
to jest bosko cudowne ! ♥
- pozdrawiam Cię najserdeczniej i najcieplej i całą Twoją fantastyczną Rodzinkę,
pogłaszcz i przytul mocno Timmiego, ogrom pięknych chwil na każdy dzień ♥
Pogłaskałam Timmiego, a Tobie... Tobie to, jakbym mogła, to sprowadziłabym z niebios, co tylko byś potrzebowała. Tak się cieszę, że jesteś. <3 Przeczytałam Marcinowi Twoje słowa, myślałam, że się tam popłaczę. Ty wiesz, coś Ty narobiła... Dałaś mu silną iskrę, wiarę. On potrzebuje takich słów, potrzebuje dobrych ludzi wkoło. Żyje od maleńkości z okropną fobią, walczy całe życie ze strasznymi demonami, ale też ceni. Twoje słowa go onieśmieliły, dały uśmiech, poczucie, że jest wartościowy, dziękuję Ci za to i całym sercem życzę, byś była szczęśliwa, bo szczęście rozdajesz na całego, błyszczysz i to silnie. Przytulam. :*****
UsuńTo dobrze, że wszystko zakończyło się dobrze. Rozumiem Twoje uczucia do zwierzaczka, bo przecież to jest kolejny członek rodziny. Mój ukochany kotek nie miał tyle szczęścia. Kiedyś o tym napiszę. Teraz to nie jest jeszcze ten moment. Agnieszko ja już od dawna (bo życie mnie nie rozpieszcza) cieszę się każdego dnia, że budzę się we własnym łóżku, że mogę sama się poruszać nie mówiąc już o tym że Pan Nasz pozwala mi wykonywać wszystkie czynności i jeszcze mogę pracować w ogrodzie. Wiem jak to jest gdy tego nie mogłam. I jak nie być wdzięczną. Jestem i dlatego bardzo Cię rozumiem. Cieszę się razem z Tobą i mocno przytulam🌹💕
OdpowiedzUsuńDziękuję za Twoje słowa. To słowa, które budzą jeszcze większą wdzięczność. Powinniśmy pamiętać, że jeśli mamy możliwość chodzenia, widzenia i tak dalej, jeśli możemy robić, co kochamy...to taki dar, że słowa nie opiszą. Cieszę się, że możesz, że nie hamuje Cię choroba, ciszę się, że odczuwasz wdzięczność. Timmi jest obok, kiedy ma kość, to zawsze za mną łazi. hehe Wczoraj mu się wlepił ślimak w sierść...paskudnie...ale jak nie doceniać tej małej przygody skoro Timmi jest obok. :) Życzę Ci dużo dobra i dziękuję za dobro, które od Ciebie otrzymuję. <3
Usuńbardzo mi przykro, ale dobrze, że ostatecznie wszystko dobrze się skończyło :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za wsparcie, życzę dużo dobra. :******
UsuńTy, Wy macie szczęście bo macie ukochane "istoty" , macie siebie bo w życiu najważniejsze jest by był ktoś kogo się kocha i na kogo można liczyć. Życzę szczęścia i pogłaskać ode mnie psiaka😊
OdpowiedzUsuńMasz całkowitą rację, całkowitą. :) Timmi został właśnie pogłaskany od Ciebie, a on jest istny przytulas i głaskanie przyjmuje z wielką radością. :) Teraz ma misje chronienia swej kości, to też chodzi za mną, bo widocznie kojarzę mu się z opiekunką jego skarbów. :D Pozdrawiam i życzę dużo dobra, zdrówka i spełnienia marzeń, cieszę się Tobą. <3 :))))
UsuńPowodzenia ci życzę. Oby jak najmniej takich chwil
OdpowiedzUsuńDziękuję z całego serca. :) Życzę dużo szczęścia, a ciężkich chwil zdecydowanie, jak najmniej. <3
UsuńMiałam i mam wiele zwierzaków, dokładnie wiem co przeszliście. Cieszę się, że wszystko dobrze się skończyło. Rozumiem też uczucie wdzięczności :) Trzymaj się Aga :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci tak mocno, za zrozumienie i za wsparcie. <3 Timmi leży obok, a druga istota walczy...ja obserwuję i wspieram. Przytulam mocno. <3
UsuńAgusiu, czytałam Twój post ze łzami w oczach i gęsią skórką - tyle emocji, tyle lęku o kochaną istotę, tyle miłości, która jest w stanie pokonać wszelkie fobie, przeszkody. Jesteście wspaniali, że stoczyliście tę batalię o życie Timmiego - wielkość człowieka mierzy się między innymi jego stosunkiem do tych najmniejszych i najbardziej bezbronnych. I cieszę się ogromnie, że batalia została wygrana, a przed Wami jeszcze wiele wspólnych radosnych chwil.
OdpowiedzUsuńPosyłam tysiące uścisków - Małgosia X
Dziękuję Ci kochana Małgosiu za piękne słowa, za takie, które dodają poczucia szczęścia, a nawet dumy, dziękuję. Miałam Cię bardzo często w myślach podczas tego wszystkiego, bo wiem, z czym się mierzysz, no wiem co nieco, no i tak łączyłam się z Tobą w myślach, tak byśmy obie były silne. Dziękuję że jesteś z moim życiu. Przytulam całym sercem i życzę, co najlepsze. <3 :*****
UsuńRzeczywiście, szczęście w nieszczęściu, że trafiliście na wspaniałego lekarza, ze T. nadal jest z wami. Nasz Browarek , stareńki labrador, przygarnięty 12 lat temu przez nas ( wyrzucony wówczas, pobity, zagłodzony) ma nowotwora, z medycznego punktu widzenia nic się nie da zrobić, ale jest otoczony naszą miłością i widzę, że szczęśliwy, choć my mamy świadomość skutków choroby.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Agusiu całą Waszą dzielną Załogę.
Dziękuję Basiu droga za wsparcie. Tak mi przykro z powodu Browarka...świetne imię. Niestety, jestem mega wrażliwiec na psy i ciężko mi nawet myśleć o tym. Ma ogrom miłości, jest z ukochanymi, uratowany wiele lat temu, z tyloma szczęśliwymi latami życia, jest wśród najlepszych. Przytul go ode mnie, proszę. Bardzo mocno Cię przytulam i wyprzytulam moich w Twoim imieniu, będą uśmiechnięci. <3
UsuńPieski są jak anioły, ciche i kochane. Nie wyobrażam sobie aby mogło zabraknąć kiedyś naszej słodkiej Coli. Nie wyobrażam sobie jakby się jej coś stało. Zdrówka dla Timmiego, spokoju dla Ciebie i najbliższych. Dobrze, że post zakończył się pozytywnie.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci kochana, dziękuję z całego serca. Niech Cola żyje długo i w zdrowiu, a miłość ma zapewnioną. Mam tu pięknych ludzi na blogu, dobrze, że jesteś. Tulę. <3 :))))
UsuńMiło czytać. Uściski ode mnie, męża i naszej Coli :)
UsuńCuando perdemos un animal al que hemos criado desde cachorro es casi similar a la perdida de un ser querido.
OdpowiedzUsuńAunque duro de leer es un bello recuerdo el que nos dejas de tu perro.
Saludos.
Yes my dear friend. I will always miss my dear Dino, will always love him and I believe I will meet with him one day. Thanks God Timmi is with us, thanks God he is healthy and happy. I am truly grateful. He is my best friend, my family, my pure unconditional love.
UsuńAll the best for you Tomas, thank you for supporting us.
Saludos. <3
Straszne jest to jak nasi bliscy chorują i nie ważne czy to ludzie czy zwierzęta. Zwierzak w domu to tak jak dziecko :) przynajmniej u nas... Nasza sunia też ma wadę generyczna i po 3 miesiącach jej życia byliśmy pewni że będziemy musieli ją uspac...Na nasze szczęście wyszła z tego i dziś ma już 7 lat...
OdpowiedzUsuńDorze że u Was wszystko dobrze się skończyło i psina wraca do zdrowia ;) nie ma lepszej informacji :) pozdrawiam serdecznie Agus :)
Jesteś cudowna i mam nadzieję, że o tym wiesz, bo taka prawda i już ! Dziękuję za wsparcie. Oczywiście, że to członek rodziny, dziecko, miłość najprawdziwsza, każda sekunda z Nim to dar. :))) Tak bardzo ucieszyła mnie historia Twojej suni, no aż z uśmiechem piszę. Jest wśród dobrych ludzi, kochana, pogłaszcz ją, proszę ode mnie, a Tobie dziękuję za to, że jesteś w moim życiu. :******
UsuńTakie sytuacje przychodzą jak grom z jasnego nieba, współczuję i gratuluję.
OdpowiedzUsuńDziękuję droga Aniu. Ty tam wiesz co nieco więcej, zobaczymy, jak będzie z tą drugą historią. No cieszę się, że jesteś. Mam nadzieję, że spędziłaś cudownie czas i szkoda, że się nie spotkałyśmy wtedy. Tulę. <3 No a Timmi, Timmi rozczula codziennie. :)))
UsuńCudowny psiak . Widać że daliście jej dużo miłości
OdpowiedzUsuńTimmi jest z nami szczęśliwy, a my z nim. Pozdrawiam serdecznie. ;))
UsuńAgnieś, kochana ! Nareszcie jesteś !!! Ja już się stęskniłam za każdym Twoim słowem...
OdpowiedzUsuńKurcze...naprawdę mocno kochacie Timmiego i chwała Wam za to ! Wiem coś o tym. My naszego Timmiego pożegnaliśmy pod koniec maja. Operacja przedłużyła mu życie o pół roku. Przez kilka dni jeździłam z nim na kroplówki i polepszyło się. Potem po tygodniu - znów się zaczęło...kompletny brak sił, pojękiwanie i ból. Jego bolało i nas bolało. Serca nam pękały...To były trudne chwile. Nie ma już z nami naszego Timusia. Smutno... Został nam jeden piesek i jeden kot.
Agnieś ! Jesteście wielcy i macie otwarte serca !!! Tak bardzo kochacie !!! Piesek to członek rodziny i nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej. Trzymaj się kochana :)))))))
Wiedz, że bardzo Cię cenię i mam Cię za swój wielki dar!!!! Kochamy Timmiego na całego, jest częścią nas, jest częścią rodziny i chronimy go w miarę możliwości. Jest obok, jest szczęśliwy. Polubiłabyś go, on tak okazuje wdzięczność, jest taki uroczy...wzruszam się, a tylko o nim piszę. hehe Zaraz idzie słodziak na spacer, ja z nim pójdę razem z Marcinem po pracy, czyli w nocy. :)
UsuńCiężko mi pisać o tym, co przeżyłaś, bo ja właśnie wiem, jakie to ciężkie. Nigdy nie zapomnę cierpienia Dinusia, to jak chwiał się na boki, to jak zmuszał się do jedzenia dla Marcina. Kiedy Marcin mu powiedział, że pozwala mu nie jeść, że rozumie, Dinuś przestał. Musieliśmy go uśpić, bo za bardzo cierpiał. Nigdy nie zapomnę jego wzroku, ledwie się ruszał, nie spuszczał nas ze wzroku, starał się nie spać i cały czas patrzał...ok...muszę przestać o tym pisać, bo zaraz mi serce wybuchnie. Strasznie za nim tęsknię i zawsze będę kochać. Także rozumiem Cię tak bardzo i sercem przytulam.
Chcę, byś wiedziała, że nawet, jak mnie tu nie ma, albo jestem rzadko, to nigdy o Tobie nie zapominam i tęsknie, modlę się. Dobrze, że Cię mam moja bratnia duszo. <3
Jak dobrze, że się udało. Jak Reksio miał operację bo został ugryziony, to wet kazał mi wyjść, bo powiedział, że mój stres odczuwa pies i nie może zadziałać narkoza :P . Ja się bałam, on się bał... podłożona została pod głowę moja rękawiczka aby pies odczuwał spokój i na tej rękawiczce przeleżał całą operację :) Po operacji wpuszczono mnie do niego i ja nic nie widziałam, a lekarz powiedział - o słyszy panią. Ledwo narkoza ustępowała a Reksio już zareagował na mój głos. Dobrze, że się udało. Buziaki kochana :D Brawa dla twojego brata :D
OdpowiedzUsuńTo jedna z najpiękniejszych historii, jakie czytałam. Dziękuję, że się ze mną nią podzieliłaś. Nie wiem, ale nic mnie nie zrusza tak, jak historia psów, a tu jeszcze kogoś ważnego. :))) Słowa dla brata bardzo mnie radują, bo są mu tak potrzebne, dziękuję, że jesteś. Timmi odpoczywa, bo rano miał stres ...boi się burz. hehe
UsuńPosyłam duży uścisk. :)))))
Nie jestem w stanie zbyt wiele napisać, bo zbyt się wzruszyłam, zwłaszcza gdy wyobraziłam sobie ciebie w tej sytuacji.
OdpowiedzUsuńPrzytulam cię mocno, buziaki:-)
jotka
Wzruszyłaś mnie, dziękuję, że jesteś ze mną, co by się nie działo. Jesteś ważna!!!!!!! <3
UsuńDobrze że najgorsze już za wami:))Pozdrawiam serdecznie życząc zdrowia i spokoju:)))
OdpowiedzUsuńDziękuję Reniu z całego serca. Bądź zdrowa i szczęśliwa, tak samo Twoi ukochani. :*******
UsuńBardzo się cieszę że wszystko skończyło się dobrze, pozdrawiam Ania
OdpowiedzUsuńDziękuję Aniu, że jesteś, że wspierasz, że zwyczajnie dodajesz mi?nas szczęścia. Bądź zdrowa, bądź przepełniona szczęściem. <3
UsuńPrzez wszystkie emocje, przez które przeszłaś wraz z Timmim, widać, jak ogromna miłość was łączy. Wspaniale, że jesteście teraz razem i że Timmi wrócił do zdrowia.
OdpowiedzUsuńDziękuję za tak piękne słowa, bardzo dziękuję. ;) Życzę, byś była zdrowa, bardzo szczęśliwa. <3
UsuńMe alegro que Tommy este bien me recuerda a mi linda Franchesca. Te mando un beso.
OdpowiedzUsuńThank you my dear. Timmi is happy and looking at him is so precious. Every time when I look at him I feel gratefulness and sometimes I have tears in my eyes. hehe Would love to see your dog. :)
UsuńThaNK YOU FOR SUPPORT, STAY HEALTHY. :****
Wspaniale, że dzielisz się tutaj taką historią. Wdzięczność za tu i teraz jest z pewnością jednym z najpiękniejszych darów, jakie możemy otrzymać.
OdpowiedzUsuńTak właśnie jest, zamiast marzyć o złocie i nie dostrzegać tego co się posiada, wolę cenić, co już mam, bo mam to, co najcenniejsze. Dużo dobra Ci życzę. <3
UsuńAguś, współczuję Wam takich stresujących przeżyć, ale ogromnie cieszę się że wszystko się dobrze skończyło! Doskonale rozumiem, że pies jest członkiem rodziny i jego choroba, operacja to dla nas trudne doświadczenie. Nasza Czika zachorowała i odeszła już ponad 3 lata temu, ale pamiętam jak przeżywaliśmy jej chorobę. Ty potrafisz tak pięknie okazywać wdzięczność i cieszyć się wszystkim co masz - przede wszystkim Twoją wspaniałą wyjątkową rodziną. Jesteście wspaniali!!! Brawa dla Twojego dzielnego brata!!! Uściski serdeczne dla Was wszystkich, a Timmiego podrap za uchem ode mnie :)))
OdpowiedzUsuńUśmiecham się do Ciebie, bo to takie miłe uczucie, wręcz wiedzieć, że ma się w kimś oparcie, że ileś tam kilometrów dalej jest Twoja bratnia dusza. Timmi jest obok, no teraz śpi w drugim pokoju, a że niedawno zjadł swoje kulki to pewnie szczęśliwy... choć on wiecznie głodny. :D Widzisz, my straciliśmy Dinusia parę lat temu, a tęsknota nie znika, właściwie to dobrze. Z całego serca życzę, byś była zdrowa, byś była szczęśliwa i by wkoło Ciebie było dużo dobra, przytulam mocno. <3
UsuńPrzytulam i cieszę się, że wszystko dobrze się skończyło.
OdpowiedzUsuńPrzytulam mocno, cieszę się, że jesteś, cieszę się, że przytuliłaś, dodaje to siły i spokoju. Bądź zdrowa, bądź szczęśliwa. <3
UsuńPrzytulam kochana, wiele przeszliście. Uściski
OdpowiedzUsuńDziękuję, naprawdę dziękuję, jesteś kochana, a ja szczęśliwa, że jesteś. <3
UsuńTo co przeżyliście, dla mnie też było dawno temu traumą. Moja Sonia niestety nie miała takiego szczęścia, ale żyje we wspomnieniach. Najważniejsze, że wszystko się udało, i ukochany zwierzak będzie nadal Was cieszył. W końcu, jesteście pierwszorzędnym Teamem!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!
Sonia zawsze będzie w Twoim sercu, tak samo Dinuś w moim. Straciliśmy go ponad pięć lat temu, zawsze będziemy za nim tęsknić. Wiem, że mieliśmy, że mamy szczęście, bo Timmi jest obok, bo czeka na spacerek, bo się uśmiecha, bo jest ten włochacz nasz kochany. Dziękuję za sercem za ciepło, za Ciebie, Zdrówka i dużo dobra, uśmiecham się do Ciebie. :) <3
UsuńBardzo wzruszająca historia. Przeżyłam tę historię również z moim ukochanym zwierzakiem. Ale on jest kotem. Kot, którego kocham najbardziej. Niestety zmarł. Towarzyszy nam tylko trzy lata.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia z Indonezji.
śledzę twojego bloga.
Doskonale rozumiem tę wyjątkową miłość. ❤️
bo też tego doświadczyłam z moim kotem.
Dziękuje serdecznie. Przykro mi z powodu kotka, zawsze będzie w Twoim sercu. Witam Cię na blogu serdecznie. <3
UsuńYour story of fighting for the life of your beloved dog is very touching. You all had to go through this ordeal. Now you rejoice because you haven't lost your two loved ones. This is happiness, such moments of life should be appreciated, they change us. I am happy for you and will always be mentally with you.
OdpowiedzUsuńThank you dear Nadezda, I am so grateful having you in my life. You are in my heart and I absolutely can feel you support. Those two situations have changed me and yes I am grateful I did not lost them.
UsuńAll the best to you, thank you for being. <3
Tez miałam podobną sytuacje. Mój pies miał mały zabieg usuwanie poduszki na łapie. Łez było mnóstwo bo weterynarz nie mógł jej wybudzić
OdpowiedzUsuńCiężkie to chwile, okropne. Niech piesek już jest całkowicie zdrowy. Uściski. <3
UsuńMiłość stworzona ze zwierzęciem, a w szczególności z psem jest bezwarunkowa i wyjątkowa. Doskonale znam to przerażenie, kiedy nasz najwierniejszy przyjaciel musi być poddany operacji dla jego zdrowia. Jestem z Was naprawdę bardzo dumna, że zareagowaliście od razu i pojechaliście z nim do weterynarza. Życzę Timmiemu dużo, dużo zdrowia i cieszę się, że posiada wokół siebie takich wspaniałych ludzi :) Pozdrawiam ♥
OdpowiedzUsuńDziękuję z całego serca. Timmi teraz bierze leki na mocz i będziemy sprawdzać, cóż tam się dzieje, ale raczej nic poważnego dzięki Bogu. :) Miło, że jesteś, przytulam mocno. :*******
UsuńJak to dobrze że wszystko się dobrze skończyło!! Moje ostatnie miesiące też są ciężkie, wiem co przechodzisz !! Trzymaj się!! Życzę Ci samych dobrych ludzi na Twojej drodze!! Dużo zdrowia!!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję Agnieszko, że jesteś, bo dla mnie to prawdziwa radość!!!!! Przytulam Cię mocno, damy radę, masz też mnie, masz moje wsparcie!!!!!!! No sercem całym jestem z Tobą. <3
UsuńMatko, czytałam wszystko z coraz szybciej bijącym sercem! Całe szczęście, że tak się to skończyło, że trafiliście na dobrego specjalistę, bo z trafnymi diagnozami bywa ciężko. Trzymam kciuki, żeby było dobrze. Ściskam serdecznie!
OdpowiedzUsuńjejku aż mnie serce bolało jak czytałam o tych emocjach w Timmciowej jeździe od lekarza do lekarza.... całe szczęście że jest z Wami niech będzie jak najdłużej! my naszego nie mogliśmy uratować, rak wątroby, nagły dziad, trzeba było uśpić....
OdpowiedzUsuńTo, co przeszliście było naprawdę ciężkie... mogę tylko wyobrażać sobie ile to było nerwów i stresu... dobrze, że wszystko dobrze się skończyło! Całe szczęście, że pojawił się ten drugi lekarz! Oby już tylko takie osoby pojawiały się w Waszym otoczeniu. Mam nadzieję, że teraz już będzie towarzyszył Wam spokój... Dużo, dużo zdrowia dla Timmiego! :)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze to trafić na dobrych weterynarzy, którym naprawdę zależy. Ja ze swoimi psami niestety trafiłam na takich, którzy olewali, a później już było za późno. Ale zawsze sobie powtarzam, że przynajmniej było mi dane poznać najwspanialsze psy na świecie i utworzyć z nimi więź - choć szkoda, że na tak krótki czas.
OdpowiedzUsuńTrudne historie uczą nas jak przetrwać. Dobrze jak wszystko kończy się dobrze. Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuńNaprawdę poruszający wpis. Trzymam za was kciuki!
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło i trafiliście ostatecznie na kompetentną osobę. Dużo zdrówka i wszystkiego dobrego :) Piękny piesek i taki uśmiechnięty.
OdpowiedzUsuńPrzeszliście przez trudne chwile. Najważniejsze że już po wszystkim i Kropelka czuje się dobrze
OdpowiedzUsuńJestem kociarą i psiarą. Kilka razy przeżywałam jak któreś zwierze zachorowało
OdpowiedzUsuńWspółczuje stresu i nerwów. Ale cieszę się, że dobrze się skończyło
OdpowiedzUsuńAguś, byłam pewna, że już tu wpisywałam słowa otuchy zaraz po Twoim wpisie, na początku, ale nie widzę , pewnie w kosmos poleciały. Nic to, ważne, ze jest OK 💗💗💗 Przytulam Ciebie i tę cudną morduchnę, oczy pełne miłości i uśmiechnięty pyszczek 💗💗💗
OdpowiedzUsuńAleż ogrom stresu musieliście przeżyć.. Dobrze, że wszystko dobrze się skończyło, i niech tak zostanie❤
OdpowiedzUsuńDziękuję, Timmi to nasza miłość wielka. :))) Wszystko, co Najcennmiejsze dla Ciebie. <3
UsuńWzruszyłam się, gdy czytałam o Waszej walce o Timmiego. To takie piękne i prawdziwe. Właśnie w takich chwilach uświadamiamy sobie co w życiu ważne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
To był taki przerażający okres, ale Timmi jest z nami i to najważniejsze, tak bardzo mocno się wzajemnie kochamy. :)))) Przytulam mocno i niech dużo szczęścia się Ciebie trzyma. :*******
UsuńJeju, przepłakałam ten cały post... Nie umiem sobie wyobrazić co przeżyłaś. Całe szczęście, że wszystko dobrze się skończyło. Przytulam Cię mocno Kochana. Dużo zdrowia dla tej słodkiej psinki, niech żyje jak najdłużej w takiej cudownej i kochającej rodzinie :*
OdpowiedzUsuńWspółczuje stresu i nerwów. Ale cieszę się, że dobrze się skończyło.ភ្នាល់បាល់អនឡាញ
OdpowiedzUsuńZnam takie osoby, które uważają że absurdem jest kochać zwierzęta tak jak ludzi, a nawet bardziej. Jak słyszę gadki typu, że zwierzę nie ma duszy albo że nie odwzajemnia miłości to zaraz mi się włącza czerwona lampka. Nie cierpię takiego pustego gadania. Miałam dużo zwierzaków i wiem, że potrafią kochać człowieka za to, że jest a nie tylko za to że je karmimy. Kiedyś mama miała taką jamniczkę, miała na imię Bazylka, była bardzo Kochana i przemiła. Garnęła się do nas jak nie wiem. Poryczałam się jak przeczytałam ten post. Pięknie walczyliście o tego pieska. Przypomniało mi to naszą walkę o Gloria - suczkę husky. Robiliśmy co mogliśmy ale choroba była nieubłagana i w końcu musieliśmy ją uśpić. Rak okazał się złośliwy i jeszcze długo by cierpiała. Weterynarz powiedział że zrobiliśmy dla niej ile się dało. Potem długo nie mieliśmy zwierząt. Dopiero od trzech lat mamy Lucyfera i mam nadzieję że pożyje długo. Koleżance ostatnio uciekła kotka i wpadła pod koła. Strasznie ciężko pogodzić się ze śmiercią zwierzaka. Kiedy odchodzi to tak jakby umarła w nas jakąś cząstka.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się Kochana ciepło.
Kasia Dudziak, Kasinyswiat
Cieszę się że piesek ma się dobrze i oby jeszcze długo pożył. Jak się trafi na dobrego weterynarza to jest ogromne szczęście. Timciu życzę Ci 200 lat a nawet więcej! Oczywiście w pełnym zdrowiu.
OdpowiedzUsuńKasia Dudziak