Cześć kochani, jak się macie?
Dziękujemy całą rodzinką za Wasze przepiękne wsparcie.
Dziś zabieramy Was z Madre do Kudowy Zdrój. Była to nasza wycieczka pocieszenia, po paru miesiącach stresu. Krótka, ale dla nas ważna. Wiem, że większość z Was nie lubi jesieni, ale ja kocham i jak to mówię, teraz jest mój czas. :D Jakby, kiedy większość 'usypia', ja jesienią się 'budzę'. Wyobraźcie sobie, jakby każdy nie trawił jesieni i zimy... kto wtedy dodawałby radości drugim...
Zanim przejdę do wyprawy, chcę tylko jeszcze zakomunikować, że wprowadzę mini zmiany na blogu. Więcej rękodzieła, co Wy na to?
Tak sobie myślę, że praktycznie w ogóle Wam nie piszę, nie pokazuję to, co mnie uszczęśliwia najbardziej, no poza familią i naturą oczywiście. Familia zawsze numer jeden!
Malarstwo, rysunek, to ja, ogromna część mnie. Odnalazłam w tym siebie, dużą, przez wiele lat skrywaną część mnie, o czym zresztą napisałam tu: Początki drogi malarskiej.
Z niewiadomych nawet dla mnie przyczyn, przestałam Wam o tym opowiadać. Mam nadzieję, że wprowadzenie rękodzieła będzie dla Was interesujące.
Wracamy do Kudowy Zdrój. Najpierw w planie był Polańczyk, ale długi dojazd odstraszył Madre. Miała wybór, Kudowa, bądź Polanica. Wybrała Kudowę, no to jedziemy moi drodzy.
Zatrzymaliśmy się w pensjonacie 'U Natalii', który bardzo Wam polecamy. Naprawdę wysoki standard, mili właściciele. Raz z nimi rozmawialiśmy. Dość zabawnie było.
Nie wiem, skąd się to Mamie wzięło. Mały problem, gdzie zostawić walizki... Moja najdroższa przyjaciółka zaproponowała właścicielom to:
A może koło śmietników postawimy, tam raczej nikt nie zabierze...
Nasze miny były takie same, moja i właścicieli. :D
Problem to nie był, obiekt monitorowany, walizki bezpieczne i nie, niezostawione przy śmietnikach. :D
Nasza rozmowa była o tyle zabawna, że właściciel ma kuzyna w naszym mieście. Słuchajcie, głównie jednak chodziło o znaki zodiaków.
Właściciel= WAGA
Madre= WAGA
Ja= KOZIOROŻEC
Właścicielka= KOZIOROŻEC
A teraz, kto jest najgorszym znakiem zodiaku? Według właściciela... koziorożce.
Jak tak można, koziorożce są super, do tego silne, obie z właścicielką się zgodziłyśmy. ;D
Taka mała zabawna 'bitwa' między znakami zodiaków się wywiązała, bo my koziorożce też miałyśmy haki na wagi. haha Mega fajnie wspominam.
Mówię Wam, wagi i koziorożce są super... na równi! :)))
Jak spędziłyśmy czas w Kudowie? Miło. Choć o tym, co mnie zachwyciło najbardziej napiszę niebawem (no w moim tempie to niebawem, ale się postaram). Szykujcie się na mrok, ale taki z baśni wyjęty.
Dużo spacerowałyśmy po parku pełnym kwiatów, pełnym ciekawych zakamarków.
Wizyta w Kaplicy Czaszek była ciekawa i smutna zarazem. Zdjęć w środku robić nie można, szanuję i nie zrobiłam. Dziwnie było zobaczyć tyle czaszek, wiele z uzębieniem. Usłyszeć... ta czaszka to pastor, a ta to jego żona... Pod nami jest reszta grobowca...
Tyle istnień przed nami, marzyło, cierpiało, walczyło... Jesteśmy mieszkańcami tej planety, potem ją opuszczamy, wszyscy. Nie wiem, co dalej, w miarę możliwości warto starać się, by ta wizyta była ciekawa, szczęśliwa, indywidualnie unikalna...w miarę możliwości nadal warto.
Mnie bardzo podobał się Szlak Zaginionych Zawodów. Lubię starocie, kocham zwierzęta. Chcę jeszcze zaznaczyć, iż przez niemal całą podróż towarzyszyła nam 'ponura' pogoda, zresztą widać na fotach. Kto mnie zna dłużej, ten wie, że byłam tym faktem niezmiernie ZACHWYCONA. :) Tak, jak pisałam, teraz czas dla Agusi na radości porami roku. :D
Latałam z aparatem, który oczywiście się buntował. Tyle zwierząt, jelenie, sarny, one tak patrzą Ci głęboko w oczy. Miałam wrażenie, że rozmawiamy bez słów. Miałam wrażenie, że przenikamy swoje dusze. Mam bardzo silną więź ze zwierzętami.
Spójrzcie tu, to zdjątko wykonała Madre, absolutny hit.
Głaskałam to cudo natury, jest to Koza Świętego Jakuba.
Polecamy Wam również Muzeum Zabawek. Można powspominać, poczujecie tam klimat dzieciństwa. Mamuś opowiadała mi o swym dzieciństwie, pokazywała swoje zabawki, jak i moje i mego brata, czym się bawiliśmy, nawet pierwszy smoczek.
Fajne miejsce, a właściciel jednym uśmiechem rozświetla całą przestrzeń.
Zachwyt miałyśmy w Muzeum Minerałów i Kamieni Szlachetnych.
Ja kocham takie miejsca. Sama kolekcjonuję kamienie. Tam w prezencie od Madre dostałam minerał o nazwie Róża Chalcedonowa.
Okazało się, że biedactwo występuje coraz rzadziej i za parę lat może być wielką rzadkością. Właścicielka śmiała się, że może kiedyś dzięki temu maluszkowi będę bardzo bogata. ;D
No cóż, ten minerał do mnie przemówił, jest ze mną, wśród mej małej, ukochanej kolekcji.
Powiem Wam, że sama chyba bałabym się podróżować. Wiem, są kobiety, co nic, a nic się nie boją, albo lęk ten pokonany jest przez chęć poznawania.
Środek dnia, odwiedzamy Altanę Miłości, schodzimy, a tam czwórka facetów. Las, piwo, oni budzą grozę. Nagle ich rozmowa odbywa się już ze wzrokiem skoncentrowanym na nas, tak 'tym wzrokiem'... Tym obleśnym, który wiele kobiet zna, ja go nie trawię, obrzydza mnie... Ciężko opisać sytuację. Chwała, że zjawiło się małżeństwo, pani małżonka, która się nam ukazał normalnie jak zwiastun ulgi, też była lekko przerażona. Madre mnie osłaniała, niby nie było powodu, ale jej czyn spowodował u mnie absolutnie rozanielone serce. :) Panowie obserwowali nas, ile tylko mogli, my za to schodziłyśmy jakoś tak żwawiej. Różne rzeczy się słyszy, nie ma, co panikować, ale ostrożnym też warto być. Raz to jest tylko pożądliwy wzrok, innym razem to coś bardziej przerażającego. Bez paniki, ale z ostrożnością kochani.
Wiecie, co było jeszcze fajne w tej wyprawie... nasze wieczory. Ja robię sobie sweter, Madre robiła szal. Oglądałyśmy filmy, dokuczałyśmy sobie, było naprawdę przyjemnie.
Wzięłam ze sobą horror dla dzieci 'Gwiazdy zbłąkane w mroku', fajna książka, bardzo klimatyczna.
Pamiętam jedną noc. Zaczęłam swoją przygodę z tą książką. Był bardzo silny wiatr, deszcz głośno grał na parapecie swą unikalną melodię. Dla mnie klimat idealny.
Tylko no...okazało się, że ten horror dla dzieci, nie tylko powala klimatem od pierwszych stron, to też trochę budzi niepokój i u dorosłych.
Tu odgłosy dziwne, tam przewraca się coś w ogrodzie. W momencie, kiedy moja nocna lampka zaczęła gasnąć i jaśnieć co chwilę, powiedziałam: O nie, na dziś koniec.
Moja wyobraźnia szalała, duchy, zjawy i tym podobne były już wszędzie. Akurat w książce ktoś obserwował dom chłopca, to wiadomo, nasze okno na bank też było obserwowane... wiadomo... przez jakiegoś psychopatę. hahaha Ja mam wielką wyobraźnię. Wspominam tę noc superowo. :D
Nie będę przedłużać, zdjęć sporo i tak, ale no chcę Wam pokazać poprzez fotografię, co mnie cieszy, z nadzieją, że komuś serce rozjaśnię, choć na sekundę.
Napisze jeszcze tylko, że to ułamek tego, co było, co się sfotografowało. Miałyśmy jechać do Adrspach- skalnego miasta, niestety zabrakło miejsc. Chciałam Mamie pokazać to miejsce, bo kiedyś wzbudziło mój zachwyt. Jednak dzięki temu, że miejsc nie było, zawitałyśmy w 'dolinie' zaczarowanej, która latem pewnie ma inną atmosferę, ukazuje inne swe walory. Dla mnie i Madre postanowiła otoczyć swe ramiona mgłą, tym spełniając moje marzenie.
Dziękuję za wspólną podróż, zawsze w sercu Was wszędzie ze sobą zabieram. <3





.png)


.png)
.png)




.png)



.png)
.png)








.png)



.png)









.jpg)

