Chcę na wstępie jeszcze raz podziękować wszystkim za ogrom ciepłych, motywujących mnie słów pod ostatnim postem . DZIĘKUJĘ.💞
Dziś chciałabym zabrać Was na krótką przejażdżkę rowerową. Wiem, to nie Praga, to nie Rzym, ale piękno jest wszędzie. 😏
Na krótką wyprawę po jeziorach zapraszają:
Mój brat Marcin (niestety tylko na takie zdjęcie się zgodził haha).
No i oczywiście ja. ;)
Mieszkam w nie dużym mieście, o którym myślę, opowiem innym razem. Może z tego względu, że zamieszkuję w nim od początku, to niemiłosiernie mi się znudziło. Jednak doceniam jego piękno. Jak mogłabym nie doceniać, skoro tylu ludzi żyje w nędzy, w miejscach bardzo wyniszczonych.
Oboje z bratem, który jest również moim przyjacielem, uwielbiamy jazdę rowerową. Nie szlakami rowerowymi, choć i nimi podróżujemy. My kochamy odkrywać to, co odkrywają tylko nieliczni. Jesteśmy takimi małymi odkrywcami.
Tym jednak razem zabieramy Was do miejsca znanego w naszej okolicy, miejsca, w którym naprawdę można się zrelaksować.
Po mniej więcej dwudziestu minutach jazdy docieramy do lasu, w którym znajduje się, myślę kilkanaście jezior. Obiecałam bratu, że nie będę co chwilę stawać, by zrobić zdjęcia, więc są, jakie są. Oczywiście i tak stawałam, a bo to motyl sobie lata, a to zauważyłam przepiękną trawę na punkcie których mam bzika, tam łabędź sobie płynie, a tam światło słoneczne ładnie oświetla zieleń... Dobrze, że Marcin jest taki cierpliwy.😅
Jadąc tymi urokliwymi ścieżkami, czuję się jak Ania z Zielonego Wzgórza. Radosna dziewczynka słysząca, co matka natura jej szepcze.
Przemierzając tę ścieżkę, pełną jaśminów czułam, jakby wszystkie te kwiaty uśmiechały się w moją stronę, witając mnie swoim niesamowitym zapachem. Ja zwyczajnie mam dużą wyobraźnię, a może po prostu widzę magię świata.
Widok tego pana zwyczajnie siedzącego na trawie, wpatrzonego gdzieś w dal, a może wpatrywał się w trawę zaraz naprzeciwko. Widok pana, który postanowił pobyć z naturą, dał mi ogrom radości i takiego spokoju wewnętrznego, choć na chwilkę. Coraz mniej widzę ludzi cieszących się chwilą obecną bez komórki, bez laptopa, bez rozmów na temat pracy...
Każdy dzień czegoś uczy. Czasami nawet tego nie dostrzegamy, ale tak jest. Staram się o tym zawsze pamiętać. Staram się z każdej sytuacji coś wynieść, a ludzi traktować jak nauczycieli.
Podczas tej wyprawy rowerowej był moment, w którym niemiłosiernie zrzędziłam, a to na za wysoką temperaturę, a to co chwilę mnie coś gryzło, kamieniste ścieżki do szału mnie doprowadzały. Mój brat jednak cały czas powtarzał, że zamiast zrzędzić, to powinnam cieszyć się tym, że jadę sobie rowerem z nim w tak ładnym miejscu. Miał rację, miał całkowitą rację. Schowałam aparat, który tego dnia też mnie denerwował, wsiadłam ponownie na rower i z uśmiechem na twarzy jeździłam po tych kamieniach, wśród robali, zalana potem.
Wszyscy jesteśmy dla siebie nauczycielami, wszyscy również jesteśmy uczniami. Kwestia czy zaczniemy słuchać siebie nawzajem.
Pozdrawiam Was serdecznie, a tu kolejny dowód jak to bliscy lubią robić mi zdjęcia po kryjomu.😄
*Nie wiem gdzie te zdjęcia upchnąć, więc dodaje je na sam koniec tego posta. Miłego oglądania. :)