niedziela, 14 lipca 2019

NIE daj się nabrać. 🙅


Idąc spacerkiem prosto z biblioteki, nie wiedziałam jeszcze, co mi się przytrafi. Niewinny telefon zaczyna wibrować, odbieram.

Agnieszka: Jedziemy do Pławniowic, jedziesz?
Wiedziała, że marzyłam, by zobaczyć pałac się tam znajdujący. Ucieszyłam się niesamowicie, ale ona jest fajna, pamiętała. Szybko spakowałam, co najważniejsze. Pół godziny później siedziałam na tylnym siedzeniu auta w towarzystwie tych oto uroczych ludzi. Nie wiedzieliśmy jeszcze...



Przejeżdżamy przez czarujące miejsca pełne pól rzepakowych i lasów oświetlanych przez promienie słońca. Wszystko było takie radosne, nie nabierz się teraz.







Pałac zrobił na mnie niezłe wrażenie. Była wiosna, magnolie powodowały, że wszystko wyglądało jakoś tak romantycznie. Nie wiedziałam, że tam jest park ze stawem... a może zwyczajnie zapomniałam. hehe
Nie wiedziałam również, że są tam dwa duże psy obronne. Stałam, robiłam zdjęcia biedronki.


Obracam się w tył, a tam klatka z tymi pięknościami. Robię krok w przód, zaczyna jeden z nich groźnie szczekać, odsuwam się spokojnie. Spacerujemy dalej w głąb parku, nagle słyszymy przeraźliwy krzyk.
Obracamy się nieco przestraszeni. W naszą stronę biegnie mężczyzna, a za nim pies. Przerażenie mnie opętało. Biegniemy, ile sił w nogach. Agnieszka znajduje drzewo, wspinamy się za nią. Dzięki Bogu jakoś się udało. Facet również wszedł na drzewo. Pracownicy pałacu podbiegli do nas, pies stał obok.
'Jak nam przykro, proszę zejść. Wszystko jest w porządku. Muszka tylko chciała się bawić. Kiedy ktoś biegnie, ona leci za nim. Odbiera to jako zabawę.'
Uwierzyć nie mogliśmy, ciężko było się uspokoić.
W rewanżu dostaliśmy ciepłą herbatę, ciasto i rozmowę.



Myślałam sobie, że takiej przygody to się nie spodziewałam.                                                                Spędziliśmy tam bardzo miło czas,  nawet mam co opowiadać.
Niestety, nie był to koniec przygód.



Wchodząc do auta, zauważyłam twarz mi znajomą. Okazało się, że to mój były adorator. Podszedł do nas, miło się przywitał. Byłam nieco speszona, nie bardzo cieszyłam się z tego spotkania. Za długa historia...
Na szczęście szybko się pożegnał. Mnie jednak coś nie dawało spokoju. Zaczęłam zwierzać się Agnieszce, że mam jakieś dziwne przeczucia. Nagle odzywa się Pieronek: 
'Nie chcę was straszyć, ale ON cały czas za nami jedzie autem'.
Serce podskoczyło mi do gardła, tylko nie to. Wyznałam, że ON już kiedyś mnie śledził na różne sposoby. Wysyłał listy, ja jednak nie podawałam mu adresu. Zaczęłam panikować. Agnieszka robiła wszystko, by mnie uspokoić. Dotarliśmy w kolejne miejsce podróży. Nie widzieliśmy JEGO auta. Starałam się opanować emocje, niby się udawało, ale jednak obawy były gdzieś w  środku.
Nigdzie GO nie było. Pomyślałam, że może odpuścił, może zwyczajnie jechał w tę samą stronę.
Zaczęłam czuć się lepiej. Pocykałam kilka fotek, pośmiałam się z towarzyszami. Oni potrafią poprawić humor.



Na liście podróży drogiej Agnieszki znajdowała się również drewniana radiostacja w Gliwicach.
Z bliska naprawdę fajnie się prezentuje. Spoglądając w górę, masz wrażenie, że zaraz na ciebie spadnie. ;D
Nie spodziewałam się, że mi się spodoba, a jednak.



Byłam już spokojniejsza, zaczęłam znów odczuwać radość, taką niezmąconą niczym niepotrzebnym.
Niestety!
Za ramię chwyta mnie ON. Krzyknęłam na cały głos. Ludzie się zlecieli.
CZEGO CHCESZ? O CO CI CHODZI? ODCZEP SIĘ!
'Chciałem Ci tylko oddać portfel, wypadł Ci z plecaka. Zauważyłem, jak już odjechaliście.'

Był mi wstyd niesamowity. Miałam prawo mieć złe myśli. Przeszłość mnie dopadła. On jednak tylko chciał oddać portfel.
Może jednak nie...



Coś tu nie gra w tym wszystkim. Zapytam:
Kto tak łatwo dał się nabrać, mimo wyraźnych znaków. ?
Kto jest łatwowierny, kto nieco bardziej ostrożny. Kto wierzy w każde słowo, kto w czyny?

Chciałam tylko zaszokować Agnieszkę. Chciałam coś przekazać, przypomnieć... nawet sobie.
Czasami wierzymy w banalne słowa, czasami towarzyszą im czyny. Czasami się nabieramy.
Czasami tylko my, inni widzą prawdę bardzo wyraźnie.
Czasami i my w głębi serca znamy prawdę.
Dlaczego się nabieramy? Nie wiem... Może dlatego, że musimy się czegoś nauczyć. Może to konieczne, by wzrosnąć, przekazać wiedzę dalej. Starajmy się tylko zbyt często nie powtarzać tego samego błędu. Banał, warty powtórzenia raz jeszcze.

No, a co z wycieczką? Było pięknie, psy grzecznie spały w klatce. Miła pani przewodnik opowiadała różne historie, te zabawne również. Dzięki Agnieszce (nie Adze) i Pieronkowi mogłam spełnić swoje marzenie, wreszcie zobaczyłam ten pałac, a nawet więcej. Dziękuję.




Mam nadzieję, że ktoś zobaczy sens tego posta. Mam nadzieję, że komuś będzie on pomocny.


 Ps. Dla tych, którzy jednak lubią oglądać moje fotki. 😘