niedziela, 25 listopada 2018

Życie lubi podkładać kłody pod nogi, co nie...



Wszystko wreszcie zaczyna się dobrze układać. 
Chwilka, chwilka..., a może jednak nie.
Czemu tak musi być? Kiedy już zaczynasz całym sercem wierzyć, że teraz, właśnie teraz wszystko zacznie się układać. 
Życie jednak nie jest przecież usłane różami, a jak nawet jest, to róże te potrafią swoje piękno przyozdabiać kolcami, ot, tak, dla równowagi.

🙞


Wieki mnie tu nie było, tęskniłam.
Napisałam post o makramach i parę dni później się zaczęło. Nagłe osłabienie, ucho prawe chore. Lekarka stara się wyleczyć. Karze brać jedne krople i następne. Ucho zdrowieje, ona jednak karze zmienić lek na słabszy. Ucho znów mocniej choruje. Zażywam kolejne leki. Znów jest lepiej, no to znów zmieniamy lekarstwo, by znów było gorzej. Zaczyna mi również dokuczać lewe ucho. Sprawdziła, jeśli tak  można nazwać 'sekundowe' sprawdzanie. Olać to ucho, nic takiego, to prawe jest chore.
Kolejne leki.
Czuję coś dziwnego w twarzy, mrowienie, ucisk... sama nie wiem. Chce mi się kichać, ale nie potrafię. Lekarka sprawdza nos. Olejmy to, skupmy się na prawym uchu.
Zapisane kolejne lekarstwa.
Zaczynam czuć wcześniej mi nieznane lęki, coś się ze mną dzieje. Nie jestem sobą.
Ucho nie chce się wyleczyć, zapiszmy kolejne krople. Nagle po aplikacji leku słyszę ten koszmarny dźwięk. Coś piszczy, piszczy tak głośno. Uciszcie to!!! Nie potrafię wytrzymać, panikuję.
Dźwięki się nasilają, nie potrafię spać. Biegnę do rodziców, wyję z bólu, jestem przerażona, jak nigdy w życiu.
Uciszcie te piski!!! 
Madre śpi  ze mną, włączony telewizor, wszystko, by zagłuszyć te koszmarne dźwięki.
Odstawiam leki, lecę do lekarki.
Jest źle, coś zaczyna się denerwować, czyżby źle leczyła...
Zapiszmy kolejne lekarstwa, nieco więcej lekarstw.
Boziu, jak ja to zniosę, żyć mi się nie chce. Gadam głupoty, że chcę umrzeć, że czuję, że to koniec. Piski, gwizdy, dzwonki są głośniejsze niż cała grupa ludzi, niż sama ja.
Zmieniam lekarza, mam dość tej baby. Gdybym pisała to wcześniej, znalazłoby się tu dużo przekleństw. Napiszę w skrócie. Wiele pominęłam, nigdy nie spotkałam się z tak złą lekarką. Zresztą nie powinnam ja nawet lekarką nazywać.
Pierwsza wizyta u nowego lekarza. Diagnoza, uszy nie są głównym problemem. Leczenie miałam całkowicie źle prowadzone.
Zażyłam pół apteki, jak to lekarz powiedział. Nie problem w uszach się kryje, a w zatkanym nosie.
Uszy wyzdrowiały po tygodniu, a były chore z powodu kataru siennego. Możecie sobie wyobrazić jak ja i cała moja familia pięknie nazywaliśmy lekarkę, pseudo lekarkę.
No fajnie, uszy zdrowe, a co z piskami???
Mam tabletki, szumy nadal mnie męczą. Spać sama nie potrafię, nie ma na to póki co szans. Lekarz z góry mi powiedział, że będzie ciężko.
Z czego te piski? Za dużo leków? Uszkodzona błona? Nerwy? Ciśnienie? No, z czego to cholerstwo, jak się tego pozbyć...
Lekarz nie wie. Badam teraz jak tam z moim ciśnieniem. Czeka mnie wizyta nawet u reumatologa, pewnie też u neurologa i Bóg jeden wie, gdzie jeszcze.



Ja na pewno się nie poddam!!!
Zrezygnowałam z głośnych miejsc, ze słuchawek. Robię masaże chińskie, dbam o relaks, ruszam się, no walczę o siebie.
Stres wiadomo też mi towarzyszy, ale chyba każdy, kto miał bądź ma szumy uszne, wie, jakie to jest koszmarne. Póki co udało mi się je nieco uciszyć, różnie bywa, ale jest nieco lepiej.
Dopiero dochodzę do siebie. Byłam tak 'naćpana' lekami, tak inna, tak wycieńczona. Byłam w świecie niesamowitego lęku. Szumy, dzwonki towarzyszące mi calutki czas, o tak, wkurzają mnie okropnie.
Całej tej ilości leków ciągle pozbywam się z ciała. Nie wiem, jakbym przetrwała, gdyby nie miłość. Mama śpi obok, jej chrapanie pomaga mi zasnąć. Cały czas są ze mną, masują mi głowę. Idę z hermano do kościoła, a tam to piszczałki lubią się nieźle pogłośnić. Nagle słyszę szuranie butów. Marcin stwarza różne dźwięki, by mi ulżyć. Nie pozwalają mi się poddać, nie pozwalają na całkowite zatopienie w stresie, w obawach.
Robię wszystko, a dzięki Nim staję się jeszcze silniejsza. Błagam Boga, by jeszcze nieco uciszył mi te szumy, te dzwonki, bo ja to słyszę różnorakie dźwięki. Wierzę, że tak będzie, że uda się je zminimalizować. Stresuję się tymi wszystkimi badaniami, szukaniem przyczyny, szukaniem dobrych lekarzy. Mam jednak wsparcie i wiarę. Chciałam na blogu również o tym napisać, bo wiem, że i tu dostanę wsparcie, również wiem, że jest wiele osób cierpiących z powodu szumów usznych.
Walczę o ich zminimalizowanie do granic możliwości. Walczę z najsilniejszą, najcudowniejszą armią, największym darem, rodziną.




Dziękuję za przeczytanie. Zdrowia kochani, jeszcze raz zdrowia, wsparcia, szczerej miłości i siły Wam życzę. 🂱